Firma Airfix to jeden z najstarszych producentów modeli nie tylko w Europie, ale i na świecie. Do niedawna jednak była kojarzona głównie z kolejnymi reedycjami bardzo starych swoich produktów z lat 60tych i 70tych ubiegłego stulecia. Ponieważ taka polityka na dłuższą metę nie była dobra kilka lat temu firma upadła, by po jakimś czasie wrócić na rynek jako część koncernu Hornby z odmłodzoną ofertą. Nowe modele Airfixa produkowane są w Indiach, zaś jedną z najciekawszych nowości jest model brytyjskiego lekkiego lotniskowca ZOP HMS Illustrorius opracowany w skali 1/350.
Model z racji rozmiarów zapakowany jest w spore lakierowane pudło w bardzo efektownej szacie graficznej, charakterystycznej dla nowych produktów Airfixa. Ozdobione jest dwoma wysokiej jakości zdjęciami oryginału, na tyle szczegółowymi, że mogą być pomocne przy detalowaniu modelu. Pierwsze wrażenie bardzo dobre.
W środku znajdujemy dwie torby foliowe, do zdjęć zostały usunięte. W jednej znajdują się części do montażu, w drugiej cała „papirologia” czyli instrukcja, kalkomanie itp. Zasadnicze elementy modelu to w sumie 276 elementów z jasnoszarego polistyrenu (pod tym względem nic się nie zmieniło – tworzywo takie samo jak zawsze) zgrupowane w pięciu ramkach.
Kadłub można wykonać do linii wodnej i w wersji pełnej. W środku co prawda nie ma wręg które usztywnią całą konstrukcję, ale za to mamy pokład hangarowy, który ma spełniać podobną funkcję. Na nim znajduje się hangar wraz z windami, które można wykonać w różnych położeniach. Wewnętrzne ściany hangaru mają całkiem nieźle wykonaną fakturę powierzchni.
Podobnie jest w z wszystkimi wnękami znajdującymi się na burtach na wysokości pokładu hangarowego, nie ma pustych przestrzeni w widocznych miejscach.
Na burtach zaznaczono również wszystko co jest potrzebne z wzmocnieniami poszycia wokół kluz kotwicznych włącznie. Osprzęt cumowniczy jest również nieźle wykonany, zresztą nie jest on zbyt widoczny, bo znajduje się na miedzy pokładach, bardzo ładnie wykonano łańcuchy kotwiczne wraz z kluzami. Zaznaczono również żebrowanie nadburcia w części dziobowej.
Nadbudówka również została opracowana szczegółowo, zawiera spora ilość detali. Od razu rzuca się w oczy faktura ścian z odwzorowanymi przewodami elektrycznymi, drzwiami czy bulajami. Drzwi mają prawidłowy kształt, lecz są zbyt wypukłe i trzeba będzie je nieco przeszlifować. Podobnie się ma rzecz z innymi detalami znajdującymi się na ścianach nadbudówki. Niektórych drobnych detali nie uwzględniono wcale, najprawdopodobniej z przyczyn technologicznych. Potrzebna jest dokumentacja fotograficzna a tej na szczęście nie brakuje.
Wyposażenie pokładowe, ratunkowe i uzbrojenie zgrupowane zostało na jednej ramce, wbrew pozorom jest tego sporo i całkiem nieźle wykonane. Na szczególną uwagę zasługują zestawy przeciwrakietowe Goalkeeper oraz cały osprzęt ratowniczy – szalupy, pontony i tratwy. Poprawek będą natomiast wymagały takie detale jak ciągniki lotnicze, dźwigi itp.
„Flota Powietrzna” lotniskowca jest zgrupowana na jednej ramce i składa się z samolotów Sea Harrier FRS.1 i FA.2 oraz śmigłowców Sea King i Merlin, po dwie sztuki każdego typu. Śmigłowce można wykonać z rozłożonymi i złożonymi wirnikami. Maszyny są również odlane z szarego polistyrenu i aż się prosiło aby wykonać tę ramką jako przeźroczystą, tak jak robią inne firmy, samoloty i śmigłowce zyskałby na atrakcyjności. Ponadto rażą wklęsłe linie podziału blach z Matchboxa rodem, przy tej skali znacznie lepiej aby ich nie było wcale. Z informacji podanych na stronie producenta wynika, że ramkę tę można nabyć jako oddzielny zestaw.
Do zestawu dołączono spory arkusz kalkomanii. Dysponujemy zatem kompletem oznaczeń pokładu startowego, godeł, nazw i napisów eksploatacyjnych, a ponadto oznaczenia dla samolotów i śmigłowców. Rysunek jest czysty, jedynie na banderach zauważyłem niewielkie przesunięcia kolorów. Druk jest matowy a błona dość cienka.
Instrukcja opracowana została w formie czarno – białej broszurki z wręcz łopatologicznymi schematami montażu. Wszystko jest jasne i z budową nie powinno być problemu. Ponadto otrzymujemy wydrukowany na papierze kredowym kolorowy schemat malowania i naklejania kalkomanii, wraz z numeracją farb z palety Humbrola. Z zadowoleniem odnotowałem fakt, że Airfix nie dołącza już do każdego modelu tony niepotrzebnej nikomu makulatury, jest co prawda kilka ulotek, ale w rozsądnej ilości.
Pora na drobne podsumowanie. Nowy produkt Airfixa nie jest co prawda wykonany tak precyzyjnie i finezyjnie, jak nowe modele wiodących producentów modeli okrętów w skali 1/350, ale ustępuje im w niewielkim stopniu. Debiut Airfixa w tej skali należy uznać za udany. Wielkie brawa należą się również za dobór tematyki, modelarze maryniści otrzymali zestaw w mojej ocenie najpiękniejszego współczesnego okrętu wojennego. Sam zestaw ma trochę braków, jak zresztą praktycznie każdy model i w celu wykonania efektownej repliki konieczna będzie jego waloryzacja, samodzielna lub w oparciu o zestawy firmy White Ensign Models, których mamy już dwa – jeden do samego okrętu, drugi do wyposażenia pokładowego. Jest zatem pole do popisu. Sam osobiście bardzo się cieszę z tego modelu, radość tym większa, że to urodzinowy prezent od kumpli, zaś firmie Airfix życzę rozwinięcia tematu Royal Navy w skali 1/350, bo jeszcze wiele pięknych okrętów nie doczekało się replik.
Marcin "Marwaw" Wawrzynkowski