Model:
• Cessna F337G Super Skymaster, Bilmodelmakers/TOPGUN
Kleje:
• Tamiya Extra Thin,
• cyjanoakrylowe
Farby:
• lakiery – Bilmodelmakers,
• farby akrylowe – Vallejo, HATAKA, Italeri, AK,
Chemia modelarska:
• Panel line Accent, black Tamiya
• Płyn do zmiękczania kalkomanii Mr. Mark Setter
Kilka lat temu dwie ukraińskie firmy wydały wtryskowe modele samolotu Cessna O-2A Skymaster. ICM zaproponowało zestawy w skali 1/48, zaś Roden w skali 1/32. Wywołało to zrozumiałe zainteresowanie tym ciekawym i nie ukrywajmy ładnym samolotem. Postanowiłem wtedy przypomnieć, że także modelarze budujący swe miniatury w podziałce 1/72 mogą uzupełnić swoją kolekcję to model Skymastera i to w dość ciekawej konfiguracji. Mam tu na myśli model żywiczny wydany znacznie wcześniej niż zestawy Rodena i ICM-u, mianowicie model firmy Bilmodelmakers. Wydany w ramach serii modeli pod wspólną marką TOPGUN umożliwia wykonanie wersji późniejszej, F337G Super Skymaster w konfiguracji patrolowej używanej przez szwedzką straż graniczną.
Każdy, kto miał możliwość zetknięcia się innymi zestawami gdyńskiego producenta, ten powinien wiedzieć, czego mniej więcej się spodziewać po otwarciu małego kartonika z efektowną etykietką na wierzchu. Elementy odlano z ciemnoszarej żywicy uzupełnionej o osłonę kabiny vacu oraz kalkomanię, tak zwany laser. Z czym to się je, nieco później. Zanim przystąpiłem do budowy, zaznajomiłem się z walkaroundem Cessny znajdującej się jednym z szwedzkich muzeów i postanowiłem nieco uzupełnić fabryczny zestaw. Wstyd się przyznać, ale ten model powstawał w sumie od 2018 r. po prostu w przerwach pomiędzy klejeniem czego innego. Ale po kolei.
Budowę zacząłem oczywiście od wycięcia większości elementów modelu z klocków wlewowych, a następnie ich oczyszczenia. Standardowa procedura przy modelach żywicznych, w sumie nic wielkiego przy odrobinie wprawy. Wyciąłem także wszystkie otwory pod okna i uznałem, że całkiem fajnie będzie wykonać także otwarte drzwi, żeby było widać wnętrze kokpitu. Producent zrobił je bardzo szczegółowo, ale przy otwartych drzwiach, trzeba je było uzupełnić o detale znajdujące się na burtach, suficie, no i dorobić tylną ścianę. To wszystko powstało z różnych resztek w oparciu o zdjęcia prawdziwego egzemplarza. Na tych zdjęciach podpatrzyłem także kolorystykę wnętrza i wykorzystałem przy malowaniu.
Większość modeli żywicznych ma pewną przypadłość za którą nie przepadam. Oszklenia vacu. Ten model ma je także i to dość bogate. Poza opływowym oszkleniem przodu kabiny jest dość sporo okienek na burtach, zaś same okienka trzeba wyciąć we własnym zakresie z kawałka plexi. Zawsze wychodziło mi to średnio, ale tym razem i tak było lepiej, niż w przypadku poprzednich modeli. Po prostu wziąłem się na sposób. Na kawałku plexi nakleiłem kawałek taśmy maskującej, na której odrysowałem obwody okienek, używając otworów w kadłubie jako szablonów. Po wycięciu udało mi się je całkiem ładnie wpasować w otwory w kadłubie i wkleić… i nawet nie pobrudzić klejem. Mogłem zabrać się za sklejanie w całość kadłuba. Należało też pamiętać o obciążeniu przodu kadłuba.
Po sklejeniu w całość kadłuba i obróbce miejsc łączenia, dokleiłem płaty, belki ogonowe, usterzenie poziome oraz kołpaki śmigieł. Trzeba tu pochwalić projektanta i właściciela firmy w jednej osobie, za doskonałe spasowanie z sobą poszczególnych elementów. Szpachlówka w postaci kleju cyjanokrylowego potrzebna była tylko do wyrównania miejsc łączenia. Także Tomek, oficjalna pochwała w jadłospisie!
Oglądając zdjęcia oryginału postanowiłem dorobić także trochę detali w postaci anten, jakiś pokrywek, słowem wszystkiego co moją miniaturę mogło uczynić bardziej efektowną. Na zdjęciach widać, że trochę tego jest. Na tym etapie model otrzymał także podwozie, antenę radaru i przednią część oszklenia. Jak zwykle trochę się namęczyłem, ale w końcu udało się. Powstało co prawda kilka drobnych szczelin, ale poradziłem sobie z nimi przy pomocy szpachlówki Vallejo. Wystarczyło wpuścić trochę, gdzie trzeba, przejechać palcem i po sprawie.
Malowanie nie odbiegało właściwie niczym od moich wcześniejszych modeli. Podstawowym kolorem był biały z palety Bilmodel, no bo jakiej innej? Drobne rzeczy pomalowałem już pędzlem przy użyciu farb akrylowych. Najwięcej jednak zabawy miałem z wymalowanie ozdobnych elementów w kolorze błękitnym, no nie tyle z samym malowanie, bo trwało w sumie 20 minut włącznie z przygotowaniem farby. Zabawa polegała na oklejeniu modelu taśmą maskującą, tak żeby wystawały tylko te miejsca, które miały zostać pomalowane kolorem błękitnym. W sumie cały wieczór. Tak to wyglądało , kiedy skończyłem.
Sama farba, to moja mieszanka przygotowana także z lakierów Bilmodel, konkretnie z białego i odrobiny niebieskiego. Po zdjęciu masek, wykonaniu niezbędnych poprawek malarskich i doklejeniu łopat śmigieł. Model prezentował się następująco. Na tym etapie prac takie miejsca jak powierzchnie sterowe czy pokrywy luków podwozia zaakcentowałem nieco czarnym washem.
Prace końcowe to przede wszystkim kalkomanie. Model najpierw porządnie zagruntowałem Sidoluxem. Bilmodelmaker jak zaznaczyłem poprzednio dodaje do swoich modeli kalkomanie do nakładania na mokro tzw. Laser. Oznacza to, że film jest na całej powierzchni arkusika a nie tylko tam, gdzie jest element kalkomanii. Trzeba je zatem dokładnie wyciąć. Uważać trzeba także na takie elementy jak napisy. W moim przypadku lubiły się rozrywać na mniejsze kawałki i trzeba było je składać praktycznie po kilka literek. Czyli moczymy tylko ten element, który w danej chwili chcemy nakładać na model, bo jego prawidłowe nałożenie wymaga wiele uwagi i precyzji, no i zajmuje trochę czasu. Nie ma za to żadnego problemu w wnikaniem w powierzchnię modelu, reagowaniem na chemię, czy srebrzeniem się. Żeby zabezpieczyć kalki naniosłem kolejną warstwę Sidoluxu.
Po rozprawieniu się z kalkami podoklejałem wszystkie pozostałe drobiazgi, wymalowałem wszystkie światła pozycyjne i reflektory, kończąc prace nad miniaturą. Ponieważ nie widziałem, żeby takie samoloty brudziły się w jakiś charakterystyczny sposób odpuściłem sobie takie rzeczy jak odpryski lakieru, a nawet kurz na podwoziu. Czasami trzeba skleić czystego „resoraka”.
Super Skymaster w wydaniu Bilmodelmakers to bardzo przyjemny modelik, jednak nie może to być pierwszy model żywiczny, na jaki się zdecydujemy. Samolot ma dość skomplikowaną, dwukadłubową konstrukcję, a brak jakichkolwiek elementów ustalających i poziomujących nie ułatwi zadania modelarzowi. Jeżeli natomiast ktoś ma pewne doświadczenie w pracy z żywicą i chce skleić model oryginalny zarówno pod względem konstrukcji, wersji jak i malowania, to powinien się zastanowić właśnie nad tym zestawem.
Podziękowania dla producenta, firmy Bilmodelmakers za udostępnienie modelu na potrzeby relacji.
Marcin "Marwaw" Wawrzynkowski