Model:
- AJM Models - HMS Springbank - model testowy
Kleje:
- cyjanoakrylowe (żel i rzadki)
Farby:
- Tamiyia, Vallejo, Hataka
Chemia modelarska:
- Płyn do zmiękczania kalkomanii Mr. Mark Setter
- Matt Verniks – Vallejo
- seria Navy AK Interactive
Tak na dobrą sprawę to nie wiem czy moja obecna pisanina nie powinna zostać umieszczona w dziale HOT! Bo to w przecież zapowiedź i nowość w jednym, ale także będzie tu relacjonowana budowa najnowszego modelu spod szyldu AJM Models. Zdecydowałem jednak, że będzie to relacja z budowy. Ale po kolei. Producenci modeli pewne projekty ujawniają z chwilą wprowadzenia ich na rynek. Mniejsza o powody i przyczyny. Na taki krok zdecydował się producent z Opola. Od pewnego czasu w ścisłej tajemnicy opracowywał modele dwóch okrętów przeciwlotniczych a mianowicie HMS „Allybank” i HMS „Springbank”. Obydwa to przebudowane statki handlowe, zaś inwencja autora projektu przebudowy doprowadziła do powstania bardzo oryginalnych okrętów pomocniczych Royal Navy. Dziś młodzież powiedziałaby: „Gość miał dobry towar!” Kiedy Michał zaproponował mi zbudowanie jednego z modeli testowych nie wahałem się ani chwili. Wybrałem model HMS „Springbank” z uwagi na katapultę z myśliwcem Fairy Fulmar.
HMS Sprinbank (zbiory AJM Models)
Statek został zwodowany 13 kwietnia 1926r. w stoczni Harald & Wolf w Glaskow jako piąta jednostka należąca do typu „Iverbank”. Armatorem m/s „Springbank” była spółka żeglugowa Bank Line Ltd. W Glaskow. Po wybuchu wojny statek został zarekwirowany przez Royal Navy i gruntownie przebudowany w stoczni Birkenhead. Jako HMS „Springbank” został skalsyfikowany jako pomocniczy krążownik przeciwlotniczy z potężnym uzbrojeniem składającym się z 8 uniwersalnych dział 102mm, 8 poczwórnie sprzężonych działek przeciwlotniczych 20mm oraz małokalibrowej broni przeciwlotniczej. Jego dowódcą został kpt. C. H. Godwin. Okręt został przeznaczony do służby konwojowej i obrony przeciwlotniczej. W marcu 1941r. na okręcie zainstalowano katapultę i dwumiejscowy samolot myśliwski Fairy Fulmar. Miał on startować z katapulty i w miarę możliwości lądować na najbliższym lotnisku. Pierwsza akcja z użyciem Fulmara miała miejsce w dniu 10 czerwca 1941r. Po skutecznym odpędzeniu znad konwoju niemieckiego samolotu patrolowego myśliwiec odleciał do Belfastu.Wtedy też przeklasyfikowano jednostkę na okręt katapultowy (CAM-Ship) 17 września 1941r. HMS „Springbank” znajdował się w składzie konwoju HG-73 płynącego z Gibraltaru do Liverpoolu. Za konwojem płynęły dwa włoskie okręty podwodne regularnie meldując o jego pozycji. W drugim dniu rejsu Fulmar z HMS „Springbank” zaatakował krążący nad konwojem samolot FW-200 Condor. Niemieckiej maszynie udało się uciec tylko dlatego, że w brytyjskim myśliwcu zacięły się karabiny. Fulmar bezpiecznie lądował w Gibraltarze, jednak konwój nie miał już osłony z powietrza. Co jakiś czas pojawiały się nad nim niemieckie samoloty patrolowe, co było znakiem, iż wkrótce nastąpi atak U-bootów. Stało się to w nocy z 24 na 25 września 1945r. kiedy to zatopiony został parowiec „Empire Stream”. Do 27 września 1941r. U-booty posłały na dno jeszcze 9 jednostek płynących w konwoju. Wśród nich był także HMS „Springbank” trafiony dwoma torpedami przez U-201 (Oblt Adalbert Schnee). Uszkodzony okręt został ostatecznie dobity przez korwetę HMS „Jasmine”. Wraz z okrętem zginęło 32 członków jego załogi.
HMS Sprinbank (zbiory AJM Models)
Model jak każda z produkcji AJM Models to dość spora ilość precyzyjnie odlanych elementów żywicznych, sporych rozmiarów fototrawiona blacha, w modelach seryjnych najdzie się pewnie kilka kawałków drutu o różnych grubościach. No i oczywiście kalkomania. Jak to w przypadku modeli testowych, dodatkową atrakcja był brak instrukcji. Polegać musiałem na zdjęciach i renderach 3D.
Budowę zacząłem od wycięcia z klocków wlewowych i oczyszczenia z resztek żywicy kadłuba modelu oraz nadbudówek. Niektóre elementy skleiłem ze sobą tworząc coś w rodzaju modułów, część przykleiłem do pokładu. Zdawałem sobie sprawę, że mogę mieć trudności przy malowaniu, ale pomalowanie niektórych detali osobno i próba czystego ich sklejenia z sobą, mogłaby zakończyć się fatalnie.
Kolejnym etapem prac było detalowanie tego, co skleiłem do tej pory. W ruch poszły blaszki, drut, plastikowe pręty, a model zaczął nabierać życia. Kiedy na pokładzie pojawiły się dźwigi i wielkie trójnożne maszty, prawie że rodem z jakiegoś amerykańskiego superderdnota, byłem pewien, że buduję najciekawszy model, z jakim przyszło mi się mierzyć.
Potem musiałem zdemontować z pokładu to, co miało być malowane osobno. Po umieszczeniu wszystkiego osobno na podstawkach ze starych płyt CD, tradycyjnie prysnąłem model podkładem w sprayu.
Po wyschnięciu czarną farbą wymalowałem linię wodną i zabezpieczyłem taśmą. Potem pomalowałem model podstawowym kolorem, w tym wypadku był to lakier Tamiyi XF-22 - zgodnie z dokumentacją dostarczoną przez producenta.
Po wyschnięciu farby z zdjęciu taśm naniosłem pozostałe kolory, czyli pokłady, kamuflaż Fulmara i to, co na czarno. Tu używałem farb akrylowych i pędzli. Po zakończeniu malowania mogłem złożyć model w jedną całość.
Kolejnym etapem był montaż wszelkiego rodzaju drobiazgów, czyli wyposażenia, osprzętu ratunkowego. Spora ilość detali, która zazwyczaj decyduje o ostatecznym wyglądzie budowanego modelu.
Kolejnym etapem prac było wykonanie olinowania. Flagliny wykonałem z nici, która pozostała mi po budowie modeli żaglowców z Mikrostoczni, zaś zasadnicze olinowanie powstało z gumonitek AK Interactice o grubościach 0,1 i 0,2mm. Na tym etapie zamontowałem także relingi wokół pokładu głównego. Powiesiłem także banderę wojenną, musiałem ja nieco zmniejszyć, gdyż producent przesadził z jej wielkością, oraz flagi kodu sygnałowego. Te ostatnie wykonałem samemu, malując odpowiedni wzór na kawałkach kalkomanii. Lepiej jednak nie próbować wyjaśniać co ten sygnał ma oznaczać, bo mogłoby się okazać, że powiesił go nie marynarz Royal Navy, ale zbieg ze szpitala psychiatrycznego :) Na sam koniec model pokryłem matowym werniksem i naniosłem ślady eksploatacji. Nie przesadzałem, bo na zdjęciach z epoki, nie widać aby HMS „Spryngbank” był jakimś specjalnie sfatygowanym okrętem.
Ostatnim etapem prac były wszelkiego rodzaju retusze i poprawki. Tego zazwyczaj jest sporo, kiedy model ma dużo elementów metalowych, każde niedomalowanie mści się błyszcząc mosiądzem w najmniej przewidzianym momencie. Dobrze jest zatem sklejony model obejrzeć w różnym naświetleniu, pod różnym kątem, aby wyłapać i poprawić wszystkie możliwe babole. Kiedy się z tym uporałem, umieściłem model na przygotowanej zawczasu podstawce imitującej powierzchnię wody.
Model był gotowy. Tak ja zaznaczyłem wcześniej to jeden z najciekawszych i najbardziej oryginalnych modeli, jakie przyszło mi kleić. Budowa nie nastręczała poważniejszych problemów, poszczególne elementy dobrze do siebie pasowały. Myślę, że ci modelarze, którzy zdecydują się na budowę nowych modeli AJM Models nie będą rozczarowani. HMS „Allybank” i HMS „Springbank” na pewno będą się fajnie prezentować pomiędzy „Hoodem” a „Prince of Wales” czy innym „Hermesem”.
Dziękuję firmie AJM Models za przekazanie zastawu do testów i na potrzeby relacji.
Marcin „Marwaw” Wawrzynkowski