Pomysł zbudowania tej dioramy zrodził się w Muzeum Obrony Wybrzeża w Helu w związku z przygotowywaną zimą 2009/2010 wystawą poświęconą bohaterskiemu dowódcy Baterii Cyplowej kpt. mar. Z. Przybyszewskiemu podczas obrony Helu w 1939r. Początkowo miał być tylko model samej armaty Bofors wz 36 kal. 152,4mm. Której planami - wycinankami Muzeum dysponowało. Temat był bardzo ciekawy, więc podjąłem się budowy tego modelu. Podczas rozmów z kolegami z Koszalińskiego Plutonu Modelarskiemu doszliśmy do wniosku, że ciekawiej będzie odtworzyć całe stanowisko, łącznie z piaszczystą wydmą na której stało i w miarę możliwości z całą otaczającą je infrastrukturą. Postanowiliśmy również, że dioramę zbudujemy we trzech, czyli Wojtek, Artur i ja. Wojtek miał wykonać samą bryłę stanowiska wraz z wydmą i torem kolejowym oraz km. plot., Artur miał zająć się wykonaniem terenu i roślinności, mi zaś przypadło w udziale wykonanie samej armaty wraz z parasolem maskującym.
Przyjęliśmy, że dioramę wykonamy w skali 1/35, ponieważ najłatwiej o różnego rodzaju dodatki takie jak figurki, tory itp. Dzięki uprzejmości firmy Choroszy Modelbud z Czernichowic k. Krakowa otrzymaliśmy na potrzeby budowy wspaniałe żywiczne modele motocykla Sokół 1000 wraz z załogą oraz ciężkiego karabinu przeciwlotniczego Browning 7,92mm. Ponadto dokupiliśmy zestaw torów kolejowych firmy RPM oraz ryflowaną płytę firmy Aber. Na pierwszy ogień poszła armata. Ponieważ wycinankę wykonano w skali 1/25 należało ja przeskalować. Konieczne było również zdobycie porządnej dokumentacji, gdyż wycinanka firmy GPM była raczej modelarską zabawką niż modelem kartonowym. Dokumentację pozyskałem z dwóch źródeł, najpierw wysłałem mieszkającego w Trójmieście kuzyna do Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni, dzięki czemu pozyskałem wspaniałą dokumentację fotograficzną, potem Dyrekcja MOW podesłała mi plany fabryczne Boforsa. Mogłem zatem działać.
Zacząłem od wykonania brył zasadniczych elementów armaty, czyli maski, zespołu lufa – zamek, jarzma podłogi i podstawy, powstały one z kawałków polistyrenowych płytek różnej grubości. Wyjątek stanowiła lufa. Została wykonana z kawałków wypisanych długopisów oraz nasączonego klejem kartonu. Ponieważ wycinanka nie była dobrze spasowana i mocno odbiegała od oryginału, niektóre podzespoły musiałem kleić po kilka razy, zanim uzyskałem zadowalający efekt.
Kiedy się z tym uporałem zabrałem się za detalowanie poszczególnych podzespołów. Wykorzystywałem głownie to, co znalazłem w mojej modelarskiej graciarni – kawałki żywicy, polistyrenu, części jakie zostały mi ze starych modeli, drut itp. Nawet papier samoprzylepny. Był to dosyć żmudny proces, tym bardziej, że każdy detal musiał być opracowany i wykonany praktycznie od zera.
Jedyne gotowe produkty to ryflowana metalowa płytka z której zrobiłem podłogę działa oraz małe śrubki i nakrętki, użyte przy robieniu podstawy. Następnie poszczególne elementy działa zostały pomalowane – maska i sama armata kolorem jasno szarym, zaś podłoga i podstawa na czarno. Przyjąłem kolorystykę Boforsa ustawionego w Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni.
Na archiwalnych zdjęciach widać, że armaty nie nosiły żadnego malowania kamuflażowego. Do malowania używałem farb Vallejo z serii Model Air. Po wyschnięciu farby złożyłem z sobą poszczególne podzespoły doklejając i malując ostatnie szczegóły modelu.


Na samym końcu naniosłem delikatne ślady eksploatacji, starając się przesadzić, wszak Marynarka Wojenna znana jest z dbałości o sprzęt, a działa z „Cyplówki” nie miały prawa wyglądać jak ze szrotu.
Dalsza część prac czyli wykonanie bunkra spoczęło na barkach Wojtka „Sokola”. Dokumentacje stanowiły rysunki z Zeszytu Helskiego oraz to co dostaliśmy z Muzeum i znaleźliśmy w sieci. Siatki poszczególnych elementów zostały wykonane w Corelu.
Zasadnicza bryła bunkra została wykonana z grubego kartonu, zaś po wyschnięciu wypełniona pianką montażową. Zabieg ten miał zapobiec ewentualnej deformacji bunkra, gdyż całą wydmę również zamierzaliśmy wykonać z pianki.
Strop stanowiska został wykonany z grubej pleksi – to, że był przezroczysty ułatwiło potem zgranie z sobą poszczególnych elementów. Wojtek wyciął go zwykłą piłką. Na sam koniec całe stanowisko zostało pokryte warstwą akrylowej szpachlówki do drewna.
Parapet stanowił kolejny etap prac. Powstał z płytek polistyrenowych, z uwagi na znaczne rozmiary Wojtek wykonał go cztery oddzielne elementy, które połączył z sobą przyklejając do podstawy. Miejsca łączenia zostały oczywiście zaszpachlowane i obrobione. Stanowisko zostało następnie pokryte warstwą Mr Surfacer, w ten sposób uzyskana została faktura betonu (to tylko jeden z zabiegów, jakie stosowaliśmy w tym celu) i wstępnie pomalowana szarą farba olejną.


Na samym końcu zostały wykonane drobne detale, takie jak drabinki i windy amunicyjne.
Po zakończeniu prac nad bunkrem przyszła kolej na najtrudniejsze dla nas rzeczy do zrobienia, czyli cały teren dookoła stanowiska. Wykonywaniem dioram do tej pory parał się wyłącznie Artur Szu, lecz były winietki i dioramy o rozsądnych wymiarach. Ponieważ ani Sokol ani ja nie mieliśmy na tym polu większego doświadczenia, Szu siła rzeczy został kierownikiem „prac ziemnych”. Pierwotnie zamierzaliśmy zrobić cała infrastrukturę wraz z szynami wąskotorowej kolejki amunicyjnej, wagonikiem. Na stanowisku miało być kilku marynarzy z obsady oraz motocykl Sokół 1000 wraz z załogą. Niestety ograniczeni czasowo i miejscowo. Wykonanie większości figurek i motocykla odłożyliśmy na później, z torowiska kolejki został tylko kawałek szyny. Musieliśmy bowiem zdążyć do Świąt Wielkiej Nocy 2010r. a powierzchnia dioramy, jako części większej wystawy musiała zostać ograniczona do wymiarów 100x150 cm.
Podstawę dioramy stanowiła płyta izolacyjna. Był to błąd, bo płyta okazała się zbyt miękka i podatna na odkształcenia. Na samym początku przykleiliśmy do płyty bunkier, oczywiście po uprzednim przymiarkach w kliku miejscach. Wydma została wykonana z pianki montażowej, której poszło z cztery butle i kawałków pokruszonego styropianu. Wygląd budził różne skojarzenia na ogół mało estetyczne.
Po wyschnięciu pianki wyrównaliśmy teren i okleiliśmy go kilkoma warstwami nasączonego wikolem papieru toaletowego. To z kolei po wyschnięciu kleju zostało pomalowane farbami w sprayu o różnych odcieniach – piaskowym, oliwkowym, zielonym, brązowym i czarnym .
Potem zaczęliśmy robić imitację piachu i trawy. Pierwszy to… pył kąpielowy dla szynszyli o bardzo wdzięcznej nazwie „Pucek”. Szu kupił sobie dwulitrowa butlę twierdząc, ze na 10 lat budowy dioram ma zapas. Poszła prawie cała. Podobnie się miała rzecz z innymi surowcami których używaliśmy. Trawki elektrostatycznej poszły prawie dwa opakowania, bo naklejaliśmy ja w różnych odcieniach. Krzewy robiliśmy z waty stalowej. Technologia niezależnie od wielkości i kształtu krzaczka była taka sama – kawałka waty po odpowiednim uformowaniu powstawał sam krzaczek, który następnie był malowany sprayem z zielono lub brązowo i obtaczany w jakimś suszonym zielsku typu oregano, tymianek czy pietruszka – w sumie zużyliśmy tego tyle, co średniej wielkości pizzeria dziennie, a zapach tych przypraw wymieszany z farba w sprayu dawał mieszaninę wprost straszliwą.
Krzaczki zostały posadzone na pomocą kleju cyjanoakrylowego. Kolorystyka roślinek została poprawiona jeszcze farbami modelarskimi nanoszonymi aerografem. Tu również mięliśmy trochę przygód, bo w końcu mój kompresor odmówił posłuszeństwa, więc Szu musiał jechać po swój, szczegół, ze było po 23ciej, ale czego nie robi się dla dobra sprawy. Procedura malowania wyglądała następująco - Szu trzymając aerograf chodził dookoła dioramy i malował poszczególne krzaczki i kępy trawki, a ja… chodziłem za nim z pracującym kompresorem w rękach. Istne wariactwo:)
Uzupełnieniem roślinności były drobne kwiatki wykonane według tajemnych patentów Szu, nie wiem dokładnie nawet z czego i sucha trawa ze strzyżonego sukcesywnie ławkowca, której kępki wklejałem na super glue. Do tego doszły różnego rodzaju kawałki gałęzi zrobione z suchych patyczków, kamyczki itp. Malo, to na celu uplastycznienie całego terenu wokół bunkra. To co opisywałem może brzmi prosto i łatwo, ale był to istny maraton modelarski, pracowaliśmy popołudniami i wieczorami po 6 do 8 godzin. Zmagaliśmy się z oporem materii w postaci rozsychania się mieszaniny pyłu z klejem, pękania terenu itp. Wiedzieliśmy już wtedy, że sporo poprawek czekać nas będzie podczas montażu dioramy już na miejscu w Helu. Równocześnie z wykonywaniem samej wydmy kleiliśmy brakujące elementy stanowiska, czyli parasola maskującego nad armatą, wejścia do bunkra wraz ze schodami itp.

Budowa parasola maskującego spędzała mi czego użyć do budowy według czego to zrobić? W końcu nabyłem miękki miedziany drut w izolacji. Najpierw z kilku równych kawałków i dwóch metalowych podkładek skleiłem rozetę, a potem kiedy wyschły dokleiłem wykonane z tego samego drutu dwa pierścienie – górny i dolny.
Ponieważ do klejenia używałem Distalu był to proces dość powolny. Jako ostatni doklejony został środkowy pierścień – już cieńszego drutu (zdjąłem po prostu izolację) i wzmocnienia pomiędzy środkowym a dolnym pierścieniem. Parasol zamocowałem do armaty za pomocą przyklejonych Distalem w odpowiednich miejscach kawałkach drutu. Po całkowitym wyschnięciu kleju parasol został pomalowany takim samym kolorem jak armata.
Siatka to kawałek gazy, który został pomalowany aerografem kilkoma odcieniami zieleni, a następnie spryskany sidoluxu z wikolem i posypany suszonymi ziołami. Po wyschnięciu został nałożony na parasol, odpowiednio uformowany i przycięty. Do parasola przyklejony został klejem cyjanoakrylowym.
W tym czasie Sokol pracował nad wejściem do bunkra wraz ze schodami. Użył płytek polistyrenowych różnej grubości i ogromnych ilości kleju. Kiedy wszystkie elementy zostały zrobione i przyklejone na swoich miejscach można było zająć się wykonaniem terenu wokół wejścia. Najpierw wizyta w sklepie: „Prosimy trzy opakowania plasteliny, lakier do włosów, trzy tubki Super Glue opakowanie suszonej pietruszki, koperku, bazylii i oregano”. Pani spojrzała na nas bardzo dziwnie, ale nie wnikała w temat, i dobrze zresztą. My mogliśmy pracować dalej. Przy pomocy plasteliny i kawałków polistyrenu ukształtowaliśmy teren wokół wejścia a nieśmiertelnym pyłem dla szynszyli i trawką uzyskaliśmy imitacje pisaku i trawy. Można było pomalować całe stanowisko. Użyłem do tego średnio szarej, dość gęstej farby Vallejo, która nanosiłem szerokim płaskim pędzelkiem tak aby uzyskać strukturę betonu. Następnie wykonaliśmy wszystkie
Drobne detale bunkra takie jak wentylatory, rury głosowe, wejście i barierkę. Ostatnim etapem prac było wykonanie figurki wartownika, karabinu p.lot oraz fragmentu toru kolejowego.
Figurka firmy Mirage Hobby to dzieło Szu, jedyna jego ingerencją było dorobienie wartownikowi pagonów Marynarki Wojennej. Ckm p.lot. i tor kolejowy zbudował z kolei Sokol. Karabin to żywiczny zestaw firmy Choroszy Modelbud, z relacji Wojtka wiem, że dobrze zrobiony i nie sprawiał problemów z klejeniem. Tory to z kolei produkt firmy RPM. Ponieważ te na Helu były węższe od standardowych i miały metalowe podkłady, Sokół musiał je nieco przerobić. Jako materiał zdjęciowy posłużyły mu własnoręcznie wykonane fotki zrujnowanego Stanowiska nr 1, gdzie zachował się fragment toru. Wartownik i figurka zostały przyklejone, zaś armatę i ckm postanowiliśmy wkleić po przewiezieniu całości na Hel, co odbyło się w sumie bez problemów.
Do Koszalina przyjechał muzealny Poldek Truck, zaś jego kierowca został uczulony na…TIRy mogące mu zaparkować w bagażniku. Nabijaliśmy się nawet, że jak następnego dnia będziemy jechać na Hel to spotkamy go gdzieś pod Lęborkiem jadącego poboczem 20km/h. Zanim diorama dotarła na miejsce, okazało się, że płyta stanowiąca podstawę nie była najlepszym pomysłem, po prostu mocno wchłaniał wilgoć i w kilku miejscach się wypaczyła utrudniając montaż. Z tym problemem poradziliśmy sobie w ten sposób, że przykręciliśmy ją wkrętami uzbrojonymi w podkładki do stołu na którym miała się znajdować. Wkręty były dość długie, więc to co wystawało zostało odcięte za pomocą flexa. Pierwszą dioramę montowaliśmy używając piły, teraz w robocie był flex, aż boję się pomyśleć co będzie przy kolejnych dioramach… Następnie uzupełniliśmy ubytki w „terenie” makiety, zamaskowaliśmy wszystko, co tego wymagało i przenieśliśmy dioramę na salę im kmdra Z. Przybyszewskiego, gdzie miała zostać umieszczona na stałe.
Przyklejona została armata oraz ckm, zaś całość przykryta gablotą z plexi. Ponieważ diorama miała stać w rogu sali i się opierać na dwóch metalowych nogach i dwóch przymocowanych do ściany uchwytach montaż jej nie należał do łatwych. W końcu jeden z kolegów idąc na czworakach wniósł na plecach całość i przykręcił wszystkie wkręty oraz wyregulował wysokość nóg. Pikanterii dodaje fakt, że kolega używa ksywki… Ślimak:). W ten sposób, w cieniu katastrofy pod Smoleńskiem co nieco wymuszało radosny nastrój, parce zostały zakończone diorama stanęła na miejscu. Być może za jakiś czas uzupełnimy o kolejne figurki marynarzy, model motocykla i to czego nie zdążyliśmy do tej pory wykonać. Był to jak dotąd największy modelarski projekt w jakim uczestniczyliśmy.

Opracowanie i wykonanie dioramy: Artur "Szu" Szuszkiewicz, Wojciech "Sokol" Sokołowski, Marcin "Marwaw" Wawrzynkowski,
Zdjęcia: Wojciech "Sokol" Sokołowski, Marcin "Marwaw" Wawrzynkowski
Opracowanie tekstu: Marcin "Marwaw" Wawrzynkowski