Brytyjski lotniskowiec HMS Colossus - 1/700 - Imperial Hobby Productions

Wykorzystane zestawy:
- Imperial Hobby Productions, HMS Colossus, British Light Fleet Carrier 1946 Nr kat. IHP 7001,
- Tom Modelworks, Colossus class carriers, nr kat. 7101
-  L’Arsenal, 1/700 Fairey Barracuda, nr kat. AC 700 35,
-  AJM Model – detale i kalkomanie
Kleje:
- Tamiya Extra Thin, cyjanoakrylowe,
Farby:
- podkład Tamiya Surfacer 1200,
- BilmodelMakers,
- Vallejo, Italeri, AK Inteactive Intense
Chemia modelarska:
- Płyn do zmiękczania kalkomanii Mr. Mark Setter,
- Tamiya panel Line akcent color Black, Gray,
- Vallejo Matt Verniks,
- Suche pigmenty Talen 

HMS „Colossus” i bliźniacze jednostki były określane w Royal Navy jako lotniskowce lekki. Ich konstrukcja bazowała na typie „Illustorius”, były jednak znacznie mniejsze, a przez zgrabniejsze. Ich odpowiednikami była amerykańskie lotniskowce typu „Belleau Wood” czy japońskie „Soryu” lub bardziej „Zuicho”. „Kolosy” były swego rodzaju fenomenem. Budowane z myślą o kilku latach służby, przetrwały pod różnymi banderami przez całe dziesięciolecia, zawsze prezentując się bardzo atrakcyjnie, nigdy bowiem nie straciły brytyjskiej elegancji pomimo wielu modernizacji i zmian konstrukcyjnych, jakie przechodziły. Nic więc dziwnego, że model takiego okrętu znalazł się na mojej liście „must heve” kiedy tylko firma Imperial Hobby Productions z USA zapowiedziała wydanie miniatury „Colossusa” w skali 1/700.

Model tego pięknego okrętu zostałby pewnie sklejony znacznie wcześniej, ale po drodze wystąpiło kilka niezależnych czynników, które skutecznie wyhamowały mój zapał do pracy. Po pierwsze chciałem skleić najlepiej, jak potrafię, żeby poziomem zdetalowania nie ustępował cackom z pod znaku AJM Models, które mam honor testować. Klejenie prosto z pudełka i waloryzacja jakimiś resztkami raczej nie wchodziła w grę, tym bardziej, że niedługo po wydaniu modelu przez IHP inny amerykański producent, Tom Modelworks zapowiedział wydanie zestawu fot otrawionych blaszek. Ponadto w zestawie nie było samolotów, a te były niezbędne, żeby było możliwe wykonanie modelu w koncepcji, jaką sobie założyłem. Czyli czekały mnie kolejne zakupy. Z miniaturami „Corsairów” nie było problemu, bo na miejscu dostępne są te produkowane przez Trumpetera, zaś wspomniane blaszki trzeba było sprowadzać ze Stanów, zaś żywiczne miniatury samolotów torpedowych „Barracuda” należało kupić w firmie L’Arsenal we Francji. Flyhawk wydał swoje „Barracudy” później. Zamówiłem więc wszystkie potrzebne akcesoria, ale na przeszkodzie stanęła pandemia i związane z nią obostrzenia. Model zatem powstawał etapami, kiedy nie musiałem zajmować się projektami bardziej pilnymi. 

Wycięcie z ramek i spasowanie z sobą podstawowych elementów kadłuba i wysepki nastąpiło, jak pamiętamy już na etapie pisania inboxa tego zestawu. Potem długo nic się nie działo, aż pewnego wieczora wkleiłem w kadłub wszystkie sponsony, kotwice i tratwy ratunkowe. Sklejona została także bryła wysepki i przedni maszt. Potem znowu nastąpiła przerwa w trakcie której zajmowałem się czym innym. Po jakimś czasie znowu wróciłem do tematu „Colossusa” i zająłem się detalami pokładów ochronnych na dziobie i rufie oraz pokładami łodziowymi. Ponieważ zestaw IHP w założeniu miał być prosty i dla każdego, więc te miejsca były trochę uproszczone, bo i ledwie widoczne po złożeniu kadłuba w całość. Nie przeszkadzało mi to jednak, aby napchać tam konkretną ilość wyposażenia pokładowego. Do tego wykorzystałem detale po modelach z AJM-u, zarówno żywiczne jak i fototrawione. Wnęki na łodzie ratunkowe poza przewidzianymi w zestawie trapami uzupełniłem o sufity, wykonane z kawałków cienkiego hipsu oraz przewidziane w zestawie schody. Potem znowu nastąpiła przerwa. Kiedy wróciłem do prac nad modelem odciąłem imitacje siatek ochronnych na dziobie i rufie, zaś w ich miejsce zamontowałem trójkątne wsporniki, na których docelowo miały znaleźć się fototrawione siatki z zestawu Tom Modelworks. 

Po kolejnej, ale także krótkiej przerwie pokłady ochronne i łodziowe zostały pomalowane i potraktowane Wachem, zaś kadłub mogłem skleić w całość. Z tym nie było żadnych problemów, bo wszystko było idealnie spasowane. Miejsca łączenia pawęży rufowej z burtami wymagały wypełnienia klejem cyjanoakrylowym i przeszlifowania. Model był gotów do dalszej pracy.

Dalszy etap rac nastąpił niedługo później, po chwilowej przerwie. Zabrałem się bowiem za oklejanie  modelu dobrodziejstwami od Tom Modelworks i jestem pod dużym wrażeniem znakomitej jakości tych blaszek. Łatwo wyciąć je z blaszki, równie łatwo wygiąć i formować naprawdę skomplikowane kształty, takie jak anteny radarów czy wszelkiej maści ramiona dźwigów czy ażurowe maszty. Praca z tymi blaszkami to była czysta przyjemność.

Jednym mankamentem o ile można w tym wypadku użyć tego słowa były anteny radarów typu 282. Potrzebne było ich sześć, w zestawie było ich siedem. Trzy mniejsze na głównej blaszce i cztery większe na mniejszej, dodatkowej z samymi antenami radarów, sprzedawanej zresztą jako osobny zestaw.  Postanowiłem cztery większe umieścić na sponsorach burtowych, zaś dwa mniejsze na nadbudówce. Trzeci z mniejszych został w zapasie. Radary, dźwigi, szalupy i tego typu drobnoustroje postanowiłem pomalować osobno i dopiero po pomalowaniu umieścić na swoich miejscach. To samo dotyczyło także „grupy lotniczej”. Z „Korsarzami” z Trumpetera nie było problemy, ale „Barracudy” z L’Arsenala dały mi nieźle w kość podczas wycinania i obróbki. Udało się jednak przygotować pięć sztuk, w tym dwie ze złożonymi skrzydłami. Dlaczego akurat tak, o tym za chwilę.

Właściwie to można i teraz. Okręty typu „Colossus” jak wszystkie lotniskowce były wyposażone w liny hamownicze oraz siatki do łapania samolotów ustawiane w ekstremalnych sytuacjach  w poprzek pokładu. IHP zaznaczyło zarówno liny jak i siatki, zaś Tom Modelworks dał piękne fototrawione siatki na swojej blaszce. No grzech tego nie wykorzystać. Postanowiłem pokazać awaryjne lądowanie „Barracudy”, zaczepiającej się o ostatnią linę, ale obie siatki będą docelowo ustawione na pokładzie. Mając złożony model oraz samoloty przetestowałem kilka ustawień samolotów na pokładzie i wybrałem ten widoczny na zdjęciu. Model miałem tylko złożony. Pokład nie był przyklejony do kadłuba, wysepka także była osobno. Ale cieszyć się piękną, rasową sylwetką już mogłem. 

Malowanie było następnym etapem prac nad modelem. Nie zdecydowałem się na jednolicie szary schemat z 1946 r. zaproponowany w zestawie. Wolałem malowanie obowiązujące w 1945 r. Wtedy to HMS „Colossus” został wysłany na Pacyfik i nawet wszedł do Zatoki Tokijskiej dzień lub dwa po podpisaniu kapitulacji Japonii. Tej ostatniej informacji nie można traktować jako całkowicie pewnej, ale gdzieś kiedyś czytałem na ten temat, niestety nie byłem w stanie tego zweryfikować. W każdym razie padło na malowanie z 1945 r. Schemat zaczerpnąłem z social mediów producenta, ponieważ akurat przygotowywał do sprzedaży model lotniskowca HMS „Glory” w tym właśnie malowaniu. Do malowania użyłem farb z palety Bilmodelmakers. Odcienie dobierałem na wyczucie, łącząc białą farbę z jasnoszarą i niebieską w różnych proporcjach. Taka moja autorska kombinacja powstała podczas testowania modelu niszczyciela HMS „Mackay” na potrzeby firmy AJM Models. Po pomalowaniu model został złożony w całość, dokleiłem wtedy wszystko to, co było malowane osobno. W tym sporo detali AJM Models. Na tym etapie powstało także olinowanie, które w całości wykonałem z wyciąganych nad świecą plastikowych prętów. 

 Na koniec zostawiłem sobie szalupy, samoloty, osprzęt pokładowy oraz kilka ażurowych masztów i anten. Zamierzałem przykleić je na samym końcu, żeby uniknąć  przypadkowego uszkodzenia.

Musiałem nakleić przecież kalkomanie na pokładzie startowym oraz kilku innych miejscach. Kalkomanie zestawowe mają błonę na całej powierzchni, dlatego konieczne jest ich dokładne wycięcie z arkusza. Przy nakładaniu nie sprawiają żadnych problemów i co ważne dobrze reagują na chemię modelarską. Układ linii na pokładzie nieco zmodyfikowałem w stosunku do tego, co zaproponował producent, choć i tak nie jestem pewien, czy zrobiłem prawidłowo, bo na zdjęciach z epoki widać, że były malowane w różny sposób. Podziałki zanurzenia na kadłubie to oczywiście kalki z niezawodnego AJM-u. Podobnie bandera. Co ja bym zrobił bez tej firmy? laughing  Flagi kodu sygnałowego wykonałem ze własnym zakresie z resztek kalkomanii. Na samym końcu na pokładzie umieściłem samoloty, osprzęt pokładowy, zaś na burtach szalupy oraz maszty. Ułożyłem je poziomo, jak podczas przeprowadzania operacji lotniczych. Część szalup powiesiłem na wychylonych z wnęk żurawikach, co podpatrzyłem na zdjęciach prawdziwych okrętów. 

Model tradycyjnie umieściłem na Podawce imitującej powierzchnię morza. Chciałem aby było dynamicznie, bo przecież okręt wykonuje operacje lotnicze. Zresztą tak piękny okręt siwieć na kotwicy? Nie, jak wolę pokazać go w marszu z pełną prędkością. Tak też zrobiłem, znalazłem odpowiednie zdjęcie i na jego podstawie odtworzyłem układ fal. Metoda nie uległa zmianom.

Zanim jednak model na trwałe stanął na podstawce, wykonałem także ślady eksploatacji. Imitację wszelkiego rodzaju rdzawych zacieków, brudów i osadów z soli, jakie powstają na burtach podczas długotrwałych rejsów wykonałem tradycyjnie przy pomocy specyfików z AK Inteactive. Zabrudzenia na pokładzie startowym to suche pigmenty Talena delikatnie rozprowadzone wodą.

Budowa modelu w ten sposób dobiegła końca. Praca nad zestawem z Imperial Hobby Productions sprawiła mi wiele przyjemności. Model „Colossusa” stał się niewątpliwą ozdobą mojej kolekcji. Bez wahania każdemu mogę polecić ten zestaw, tym bardziej, że producent ma już w ofercie kolejne wcielania tych lotniskowców, z samolotami i blaszką Tom Modelworks. Zdaję sobie sprawę, że z uwagi na dość wysoką cenę i konieczność sprowadzania tych modeli ze Stanów, nie wszyscy na to się zdecydują. Chyba że zadziała amok, jak w moim wypadku. Sam z kolei się rozochociłem, w związku z czym brytyjskie lotniskowce jeszcze nie raz pojawią się na moim warsztacie.

 

Marcin "Marwaw" Wawrzynkowski          
 

 

 

 

 

 

 

 

Partnerzy

     

 

Kluby modelarskie

 

 
       
                 
                 

 

DMC Firewall is a Joomla Security extension!