Modele żywiczne są często traktowane przez modelarzy z rezerwą, bo wyglądają na trudniejsze, bo bardziej kosztowne i jak coś nie wyjdzie to szkoda. O ile ten drugi argument może się w jakiś sposób obronić, o tyle pierwszy jest zupełnie nie uzasadniony. Modele żywiczne nie są trudniejsze w budowie od wtryskowych, one tylko trochę się różnią technologią budowy. Jeżeli ktoś ma doświadczenie z żywicznymi dodatkami do modeli wtryskowych, nieważne czy to będą samoloty, okręty czy czołgi, spokojnie poradzi sobie z modelami żywicznymi.
Doskonałą okazją do przedstawienia technologii budowy mikromodeli okrętów z żywicy była konieczność przetestowania kolejnych modeli opracowywanych przez firmę AJM Models. Podjęli się tego Marcin oraz debiutujący w tej roli Wojtek. Każdy z nich ma własną koncepcję budowy i jej się trzymał podczas pracy. Oczywiście niezbędne były wzajemne konsultacje, ale to rzecz niezbędna przy tego typu projektach. Jak to przebiegało, obaj przedstawili w relacjach z budowy, które zamieszczono poniżej.
MV Charles Plumier w skali 1:700 - AJM Models
MV Charles Plumier to bardzo ciekawa jednostka, która miała parę wcieleń. Statek został zbudowany we Francji jako statek do przewozu bananów. Przed wojną został przejęty przez Marynarkę Francuską i adaptowany do roli krążownika pomocniczego (został uzbrojony w 7 dział 149mm). Pływał następnie pod banderą Vichy. 21 listopada został przechwycony przez brytyjski niszczyciel HMS Faulknor i wcielony do służby brytyjskiej jako HMS Largs.
W 1942 roku został wykorzystany do tajnych prób kanadyjskiego wynalazku, kamuflażu z rozproszonym oświetleniem, a następnie po przebudowie na okręt dowodzenia desantem brał udział w operacji Torch, inwazji na Afrykę Północną i operacji Overlord podczas inwazji na Normandię. W 1945 roku HMS Largs został przeniesiony na Pacyfik i użyty w działaniach w rejonie Tajlandii i Malajów. Po zakończeniu wojny statek wrócił do Francji, a 1964 został sprzedany prywatnej firmie z Grecji, gdzie jako statek wycieczkowy otrzymał nazwę MV Pleias.
Ostatecznie jednostka zakończyła swoją długą i bogatą karierę w 1968 roku kiedy została zezłomowana.
Dane taktyczno-techniczne:
Pojemność BRT - 4504
Wymiary - 114,5m x 15,8m x 5,9m
Prędkość - 17 węzłów
Napęd - dwa silniki Diesla o mocy 5200 KM
Uzbrojenie - 7x1 149mm, 2x1 75mm, 2x1 37mm
Żywiczny model w skali 1:700 firmy AJM Models otrzymałem do wykonania w kompletacji umożliwiającej wykonanie okrętu w czasie służby jako krążownik pomocniczy pod banderą Vichy. Kadłub okrętu wykonany jest jako jednolity odlew żywiczny (do linii wodnej). Podobnie jak większe elementy nadbudówek czy komin. Elementy mostku, górnych pokładów, czy kratownicowa nadbudówka, na której posadowiona jest dziobowa armata 149mm to elementy fototrawione. Generalnie zestaw zawiera spory arkusz blaszki fototrawionej, która umożliwia dobre zdeatalowanie modelu.
Bryła kadłuba i główne nadbudówki wykonane jako elementy żywiczne
Elementy fototrawione uzupełniają bryłę nadbudówki (ściany i pokłady)
Relingi są również wykonane jako elementy fototrawione
Model budowałem jako całość - malowanie zostało wykonane po zamontowaniu większości elementów
Maszty i reje wykonane z uniwersalnego zestawu firmy Master dedykowanego do skali 1:700
Bryła modelu po malowaniu przed zamontowaniem drobny elementów
Pojawiają się łodzie ratunkowe, pierwsze armaty i dziobowa nadbudówka kratownicowa stanowiąca podstawę armaty 149mm
Sam montaż przebiega bezproblemowo - dopasowanie elementów jest bardzo dobre. Jedynie pochłania dużo czasu ze względu na wspomnianą wcześniej dużą ilość części. Model starałem się wykonać w dużej mierze w całości i dopiero później wykonać malowanie. Niektóre elementy (takie jak armaty, łodzie ratunkowe) były malowane na końcu i dopiero wówczas montowane. Do budowy masztów użyłem zestawów metalowych masztów i rej z firmy Master, a olinowanie zostało wykonane z podgumowanej linki 0,02mm firmy Uschi. Malowanie wykonane głównie przy użyciu lakierów Bilmodelmakers, a brudzenie modelu wykonane przy wykorzystaniu washy AK.
Podstawka imitująca powierzchnię wody została wykonana przez Marcina Wawrzynkowskiego, za co mu gorąco dziękuję :)
Model prawie gotowy (bez śladów eksploatacji). Bomy wykonane z profili polisterynowych, olinowanie - linka Uschi
Tekst: Wojciech Sokołowski
Relacja z budowy modelu francuskiego krążownika pomocniczego M/V Victor Schoelcher
Tak się złożyło, że mikromodele statków i okrętów wykonane w technologii odlewów żywicznych goszczą na moim warsztacie znaczenie częściej, niż tradycyjne modele wtryskowe. Stało się tak głównie za sprawą firmy AJM Models dla której mam zaszczyt i honor wykonywać modele testowe. Technologia budowy modeli obu typów w moim wypadku niewiele się od siebie różni. Używam tych samych narzędzi, maluję tymi samymi farbami, scenariusz budowy praktycznie taki sam. Różnice polegają na tym, że do klejenia używam głównie klejów cyjanokarylowych, zaś przy wycinaniu i obróbce elementów częściej przydaje się modelarska piłka – żyletka niż nożyk. Budowa modelu francuskiego krążownika pomocniczego M/V „Victor Schoelcher” była doskonałą okazją do prześledzenia procesu budowy żywicznego mikromodelu okrętu w skali 1/700.
Budowę każdego żywicznego modelu zaczynamy od wycięcia z klocków wlewowych i oczyszczenia podstawowych elementów modeli czyli kadłuba oraz poszczególnych kondygnacji nadbudówek. Kadłuby zazwyczaj odlane są w całości, więc wystarczy obróbka linii wodnej, gdzie zazwyczaj pozostają jakieś resztki odlewów technologicznych. Wystarczy więc potraktować je kostkami ściernymi lub papierem ściernym w różnych gradacjach. Taki zabieg na ogół wystarcza. Uważać musimy jednak w sytuacji, kiedy kadłub na ostro zakończoną dziobnicę. Możliwe jest ukruszenie jej fragmentów w miejscu obróbki. W modelach starszej produkcji częstą przypadłością były pęcherzyki powietrza, które także należało zaszpachlować i obrobić. Na szczęście w większości modeli produkowanych współcześnie zjawisko to nie występuje.
Odlewy z elementami nadbudówek można podzielić na dwa typy. Część z nich odlewana jest na czymś w rodzaju płytki. Są to najczęściej takie, gdzie poza nadbudówką znajdują się także fragmenty pokładów i to takie wcale solidne, jak widać na zdjęciu z lewej strony u góry. Postępujemy z nimi w następujący sposób. Najpierw na arkuszu papieru ściernego zeszlifowujemy całą płytkę od dołu, żeby uzyskać odpowiednią grubości pokładów. Następnie za pomocą ostrego nożyka nacinamy wszystkie miejsca na styku płytki z interesuj cym nas elementem. Umożliwi to precyzyjne odcięcie naszego detalu od resztek wlewu. Robimy to za pomocą piłki lub skalpela. Na końcu zostaje nam wyrównanie krawędzi elementów w miejscu cięcia. Przydadzą się pilniki i kostki ścierne. Na zdjęciu po prawej mamy z kolei klasyczne odlewy. Tak wykonywane są mniejsze nadbudówki, kominy i temu podobne detale. Tu filozofii wielkiej nie ma, odcinany detal z wlewu przy pomocy piłki, obrabiamy ściankę w miejscu wlewu i gotowe. Drobne elementy wyposażenia takie jak szalupy, nawiewniki, windy i temu podobne detale nie wycinam od razu z wlewek. Jeżeli potrzeba usuwam nadlewki z żywicy za pomocą precyzyjnego nożyka i maluję razem z wlewką. Detale te można później odcinać za pomocą żyletki. W szalupach trzeba pomalować wtedy część denną, ale zazwyczaj jest ona innego koloru niż reszta, więc problemu nie ma.
Można zatem złożyć powycinane detale w całość. Robimy to dla sprawdzenia spasowania poszczególnych elementów i wykonania ewentualnych korekt. Można także zazwyczaj po raz pierwszy w trakcie budowy podziwiać sylwetkę budowanej przez nas miniatury.
Teraz na scenę wkracza fototrawiona blaszka i będzie nam towarzyszyć niemal do końca budowy. Modele żywiczne charakteryzują się między innymi tym, że blaszki są znacznie bardziej rozbudowane i zawierają znacznie większą ilość detali, niż w modelach wtryskowych. Nie są zatem w żadnym wypadku uzupełnieniem zasadniczych części zestawu. Znajdują się na nich zazwyczaj elementy nadbudówki, pomosty, bariery ochronne, relingi oraz całe mnóstwo pożytecznych detali, które znacząco mogą wpłynąć na uzyskany przez nas efekt.
Mając wycięte i obrobione elementy żywiczne, można zamontować część detali fototrawionych. W moim wypadku były to boczne bariery dolnej kondygnacji nadbudówki, pomosty na górnych kondygnacjach nadbudówki oraz sterówka. Detale wycinam z blaszki za pomocą precyzyjnego nożyka, jeżeli zostaną jakieś zadziory, usuwam je przy pomocy małych nożyczek lub pilnika do metalu. Wyginam je w odpowiednie kształty przy pomocy pęsety, zaokrąglone miejsca formuję na odpowiedniej grubości pędzelku, można także użyć profesjonalnej zaginarki. Do klejenia używam najczęściej średnio gęstego kleju cyjanoakrylowego, który nanoszę przy pomocy wykałaczki w najmniej widoczne miejsca. Wszystkie pomosty czy też fragmenty pokładów, jeśli wykonane są z blaszki warto podkleić od spodu cienkim polistyrenem, co zabezpieczy je przed przypadkowym wygięciem. Wycinamy je identycznie, jak odlane z żywicy pokłady, z tym, że zazwyczaj kilka ruchów nożykiem powoduje usunięcie zbędnego kawałka. Polistyren jest znacznie bardziej miękki.
Na tym etapie prac możemy wykonać maszty i wszystkiego rodzaju ażurowe konstrukcje, które finalnie znajdą się na pokładach. Do wykonania masztów używamy drutu różnej grubości lub prętów węglowych. Zdecydowanie nie polecam wykonywania masztów z polistyrenu, nie mówiąc o odlewach żywicznych (tak, takie szatańskie wynalazki też się czasem zdarzają), ponieważ mają one tendencję do wypaczania się. Dzieje się tak zazwyczaj po przyklejeniu olinowania. Model znacznie traci wówczas na estetyce. Ważne jest każe to, żeby otwór, w którym osadzony będzie maszt nawiercić odpowiednio głęboko. Zabezpieczy to maszt przed uszkodzeniem. Maszty w budowanym przeze mnie modelu wykonałem niemal w całości, wraz z bomami ładunkowymi. Nie wklejałem jedynie relingów na górnych platformach oraz ich wyposażenia. Maszty składające się z pojedynczej kolumny wklejam na swoje miejsca po pomalowaniu i doklejenia części olinowania. Natomiast, jeśli maszt ma komplikowaną, najczęściej trójnożną konstrukcję montuję go najczęściej na kadłubie i razem z nim maluję. Utrudnia to trochę malowanie, ale dzięki temu tak sklejony maszt ma solidniejszą konstrukcję, trudniej go uszkodzić podczas dalszej pracy.
Swoje modele, zarówno wtryskowe jak i żywiczne maluje zazwyczaj w segmentach i sklejam w całość dopiero po zakończeniu malowania. Tak było i tym razem. Zanim jednak model wylądował w lakierni, został kilkukrotnie spasowany, sprawdziłem czy wszystko jest wszystko pasuje jak należy, kilka rzeczy poprawiłem. Malowanie przebiegło według utrwalonego jakiś czas temu schematu, który swego czasu dość dokładnie opisałem przy okazji budowy modelu krążownika lotniczego HMS „Campania”.
Po zakończeniu malowania mogłem się zabrać za detalowanie modelu. Dzielę to zazwyczaj na kilka etapów. Na pierwszy ogień zazwyczaj idą drobne detale żywiczne takiej jak windy ładunkowe, nawiewniki itp. Dotyczy to kadłuba, ale także nadbudówek. W całość można wtedy skleić łodzie czy podzespoły uzbrojenia.
Można teraz skleić model w całość i przystąpić do kolejnego etapu prac, czyli oklejania modelu detalami fototrawionymi. W obu przypadkach warto zacząć od miejsc znajdujących się w pobliżu osi symetrii modelu i ogólnie trudno dostępnych. Na koniec jednak zostawiłem sobie przyklejenie długiego odcinka relingu oraz masztów.
Podyktowane to było ułatwieniem sobie prac nad olinowaniem, które to było kolejnym etapem budowy modelu. Małe odcinki wykonuję z cieniutkich polistyrenowych prętów pozyskanych z ramki wtryskowej wyciąganej nad płomieniem świecy. Metoda stara jak modelarstwo. Pamiętać należy jedynie o delikatnym obchodzeniu się z cieniutkimi i delikatnymi pręcikami. Jeśli za mocno złapiemy go pęsetą, wygnie się i będzie do wyrzucenia. Zacząłem od olinowania bomów ładunkowych na obu masztach, Potem delikatnie je wkleiłem na swoje miejsca, a następnie w ten sam sposób zrobiłem boczne naciągi obu masztów, naciągi komina oraz olinowanie żurawików łodziowych.
Prace nad olinowaniem zakończyłem rozpięciem lin pomiędzy masztami a nadbudówką i dziobnicą. Różnica polegała na tym, że zamiast pręcików użyłem gumo nitki USCHI. Potem wystarczyło dokleić reling na pokładzie rufowym i model właściwie można uznać za gotowy. Konieczne było jednak pozbycie się śladów po kleju, które pojawiły się w kilku miejscach. Patent na to jest dość prosty. Najpierw pokrywamy model konkretną warstwą Sidoluxu, żeby był równomiernie błyszczący. To bardzo dobry moment do przyklejenia kalkomanii. Potem należy pokryć model matowym werniksem i także nie żałować tego specyfiku. Na samym końcu możemy pokusić się o wykonanie śladów eksploatacji. W tym wypadku to rdzawe zacieki oraz osad z soli na burtach. Używamy do tego specyfików jakie nam najbardziej pasują, choć są też specjalnie opracowane z myślą o modelarzach okrętowych, takie jak seria „Naval” AK Interactive. Sam robię takie ślady w sposób bardzo delikatny, umieszczam je tylko tam gdzie powinny być, np. przy kluzach kotwicznych. W żadnym wypadku nie należy ulegać manierom jaka od pewnego czasu niestety pokutuje w modelarstwie, czyli artystyczne brudzenie nie mające nic wspólnego z rzeczywistością. Inspirujemy się zdjęciami pierwowzoru budowanego przez nas modelu lub podobnych jednostek, natomiast zdecydowanie złym pomysłem jest czerpanie natchnienia z filmików zamieszczanych w sieci a kręconych z stoczniach złomowych w Bangladeszu lub podobnych miejscach. Pamiętać należy także o tym, że okręt to nie czołg i nie tapla się w błocie, zaś załogi zazwyczaj dbały o swoje jednostki. Nawet po długim rejsie statki czy okręty są czyszczone przez załogi tak aby w porcie nie było wstydu. Ten motyw, czyli czyszczenia pokładu, usuwania rdzy czy też polerowania mosiądzu pojawia się bardzo często zarówno w literaturze morskiej ale także w szantach. Warto o tym pamiętać.
Na koniec mały bonus. Ponieważ było to testowanie produktu, który dopiero ma trafić do sprzedaży, miałem zapas części, gdyby coś nie wyszło. Jednak nic nie zapowiadało żadnej katastrofy, więc to co zostało posłużyło do wykonania miniatury wersji cywilnej tego pięknego statku.
Nie jest to dokładnie M/V „Victor Scholelcher” ale jakiś podobny drobnicowiec do przewozu bananów ponieważ nieco zmieniłem mu nadbudówkę rufową i kilka innych detali. Budowa przebiegała w sposób identyczny, jak w przypadku modelu testowego na potrzeby AJM Models.
Obydwa modele otrzymały podstawki imitujące fragment powierzchni morza. Jak ją zrobić - także swego czasu opisałem: „Jak zrobić wodę?” Praca nad oboma miniaturami dała mi oczywiście sporo zabawy i satysfakcji. Zestaw bardzo dobrze opracowany i nie powinien on sprawić problemów także tym, co zaczynają swoją przygodę z mikromodelami z żywicy.
Marcin "Marwaw" Wawrzynkowski
W ten oto sposób kolejny projekt grupowy realizowany w ramach KPM-u dobiegł końca. Miały powstać dwa modele testowe, w rezultacie powstały trzy, a firma AJM Models zyskała kolejnego „oblatywacza” w osobie Wojtka. Wszyscy modelarze z Sekcji Szkutniczej KPM-u mają obecnie doświadczenie w budowie modeli żywicznych, ale także oni musieli od czegoś zacząć. Były to dodatki żywiczne do modeli wtryskowych, jak zaznaczyliśmy na wstępie. Mamy nadzieję, że tym materiałem przybliżyliśmy tematykę modeli żywicznych statków i okrętów, dzięki którym można wzbogacić kolekcje o naprawdę oryginalne i rzadkie modele.
Koszaliński Pluton Modelarski