Brytyjskie lekkie krążowniki typu C wydają się być znajome dla każdego, kto choć trochę interesuje się historią Polskiej Marynarki Wojennej. Ich klasyczna dwukominowa sylwetka do złudzenia przypomina nasze dwa lekkie krążowniki OORP „Dragon” i „Conrad”, które zapisały piękną kartę podczas II Wojny Światowej. Podobieństwo oczywiście nie jest przypadkowe, gdyż właśnie z typu C wywodziły się krążowniki typu D, do którego należały oba nasze okręty. Rzecz jednak będzie o krążownikach typu C, a właściwie o ich modelach i o najnowszym grupowym projekcie wykonanym przez modelarzy z KPM-u.
Krążowniki typu C należały do bardzo długiej, bo liczącej ponad dwadzieścia jednostek serii zbudowanych na potrzeby floty brytyjskiej w latach 1913 – 1918. Seria ta była podzielona na siedem podtypów. Szósty z nich był określany jako typ „Ceres” i liczył pięć jednostek, między innymi krążowniki HMS „Cardiff” i HMS „Coventry”. Swego czasu firma AJM Models zapowiedziała serię modeli krążowników typu C i jako pierwsze dwa zostały opracowane modele właśnie tych dwóch okrętów. Już od trzech lat modelarze z KPM-u, czyli Marek i Marcin są niejako „oblatywaczami” nowych modeli przygotowywanych przez AJM Models. Tak stało się i tym razem. HMS „Cardiff” w wersji klasycznego lekkiego krążownika wziął na warsztat Marek, zaś HMS „Coventry” jako krążownik przeciwlotniczy przypadł Marcinowi.
HMS Cardiff by Marek Filzek
Materiały i chemia modelarska:
Farby olejne Tamiya: XF 24, 19, 2, 1, 52, 5, 7, 9.
Klej cyjanoakrylowy Kropelka
Metalowe profile: Trumpeter
Nitka: Ushi 0.02 mm, żyłka wędkarska 0.08 mm
Budowa:
Praktycznie przebiegała bezproblemowo, wszystkie elementy pasowały do siebie, odlane precyzyjnie - łącznie z drobnicą wyposażenia pokładowego. Na pewno poziom trudności podnoszą liczne elementy wyposażenia pokładowego takie jak wentylatory, skrzynki amunicyjne, wzmocnienia pokładów nadbudówek, które są na blaszce i należy je dokleić. Uwagi wymaga instalacja stanowiska obserwacyjnego wpisanego w trójnożny maszt. Mam na myśli zachowanie prawidłowej geometrii. Same maszty tradycyjnie wykonałem z metalowych profili Trumpetera. Budując modele w skali 1/700, przed malowaniem staram się przykleić jak najwięcej drobnych elementów. Pozwala to zachować czystość repliki. W tym przypadku pewnym utrudnieniem był fakt, iż okręt ma kamuflaż.
Malowanie i prace końcowe:
Replika przedstawia okręt w kamuflażu wg. stanu 1942/43:
MS2 – XF 24, MS4-XF 19, MS4a-XF2+XF19 w stosunku 2:1, pokład: XF 59+XF2 mieszane w stosunku 1:1. Po sklejeniu przyszła kolej na malowanie, ale najpierw żmudne maskowanie. Poszczególne siatki kamuflażu nanosiłem na taśmę Tamiyii, wycinałem i przyklejałem do modelu i za pomocą aerografu nanosiłem kolejne kolory kamuflażu.
Ostatni etap budowy to olinowanie, użyłem nitki Ushi i żyłki wędkarskiej. Na koniec dokleiłem, wcześniej pomalowane relingi burtowe. Wisienka na torcie było doklejenie bander, które są na kalkomanii.
Podsumowując trud włożony w budowę na pewno zrekompensuje każdemu modelarzowi klasyczna sylwetka HMS "Cardiff".
HMS Coventry by Marcin Wawrzynkowski
Materiały i chemia modelarska:
Lakiery Bilmodelmakers, farby akrylowe Vallejo, Italeri
Klej cyjanoakrylowy Wamod
Metalowe profile: Trumpeter
Nitka: Ushi 0.02 mm, żyłka wędkarska 0.08 mm
Budowa:
Podobnie jak Marek nie miałem żadnych problemów z budową modelu, zresztą po różnego rodzaju awangardowych konstrukcjach, takich jak choćby HMS „Campania” budowa klasycznego krążownika była dla mnie miłą odskocznią. Schemat postępowania z nowym modelem AJM-u był w moim przypadku podobny do poprzednich modeli. Podział modelu na poszczególne sekcje, złożenie ich w całość, doklejenie tych detali, które można przykleić przed malowaniem, będąc pewnym, że nie uszkodzę ich podczas malowania. Spasowanie z sobą poszczególnych elementów, jest tu bardzo dobre, model można polecić także modelarzom średniozaawansowanym. Trzeba oczywiście zwrócić uwagę na zachowanie prawidłowej geometrii, zwłaszcza wysokich, trójnożnych masztów i zamontowanego na nich wyposażenia, a jest go całkiem sporo. No i robią robotę.
Malowanie i prace końcowe
Mój model miał zostać pomalowany według schematu z 1942r. Sposób malowania także nie odbiegał od metod stosowanych przeze mnie w poprzednich moich modelach. Czyli podkład, potem bazowy kolor naniesiony aerografem, a potem kolejne kolory kamuflażu i deskowanie pokładu nanoszone już przy pomocy pędzelków retuszerskich. Kiedy wszystko było pomalowane, model można było złożyć w całość i dokleić większość detali.
Z prac końcowych, najwięcej uwagi poświęciłem olinowaniu. Także korzystam z nitki Uschi, ale wykonuje z niej jedynie dłuższe odcinki. Krótsze powstają z polistyrenowych pręcików, właściwie włosków, które pozyskuję z wyciągniętego nad płomieniem kawałka ramki wtryskowej w odpowiednim kolorze – czarnym lub białym, kiedy chcę zrobić flagliny. Gotowy model pokrywam warstwą sidoluxu, co pięknie gruntuje powierzchnię i sprawia, że ślady po kleju stają się nie widoczne, potem całość pokrywam matowym werniksem. Końcówka prac to ślady eksploatacji wykonywane przy pomocy specyfików AK Interactive i umieszczenie modelu na podstawce imitującej powierzchnię morza, gdyż lubię pokazywać modele okrętów w ich naturalnym środowisku.
Praca nad modelem dała mi dużo radości i satysfakcji, stałem się posiadaczem modelu okrętu o klasycznej, eleganckiej sylwetce typowej dla Royal Navy z początku XXw. Co ciekawe HMS „Covenrty” był moim dziesiątym testowym modelem dla AJM Models, zaś w tym roku mija trzy lata od kiedy ta sympatyczna współpraca się zaczęła.
Tak zatem wyglądało testowanie nowych modeli AJM Models. Tym Rezem kleiliśmy klasyczne okręty wojenne o pięknych sylwetkach i jak to bywa w przypadku AJM Models o efektownych kamuflażach. Tak ja zwykle nie była to praca wspólna, ale każdy z nas pracował w swoim zaciszu domowym. Co jakiś czas kontaktowaliśmy się wzajemnie, czasem z Michałem, żeby omówić pojawiające się wątpliwości, tak żeby uzyskany efekt był jak najlepszy. Mamy nadzieję, że nam się to udało.
Dziękujemy firmie AJM Models za udostępnienie modeli na potrzeby relacji
Marek Filzek
Marcin Wawrzynkowski