Samolot pasażerski Embraer 195 - 1/144 - Revell

 

Wykorzystane zestawy:
- Revell Embraer 195 Air Dolomiti, Nr kat. 04884-0379,
- Martola, Embraer 195 PLL LOT, nr kat. 144D008
- Extra Tech, Embraer ERJ-190/195
Kleje:
- Tamiya Extra Thin, cyjanoakrylowe,
Farby:
- podkład Tamiya Surfacer 1200,
- BilmodelMakers,
- Hataka Orange Line
- Vallejo, Italeri, AK Inteactive Intense
Chemia modelarska:
- Płyn do zmiękczania kalkomanii Mr. Mark Setter,
- Airfix, Clearfix,
- Tamiya panel Line akcent color Black, Gray,
- Vallejo Matt Verniks,
- Suche pigmenty Talen 

Krótko po tym jak Polskie Linie Lotnicze LOT zgodziły się być honorowym patronem X- edycji Bałtyckiego Festiwalu Modelarskiego, postanowiliśmy, że w ramach pozakonkursowej wystawy naszych modeli  zaprezentujemy miniatury samolotów komunikacyjnych w barwach naszego narodowego przewoźnika. Ponieważ żaden z nas nie miał sklejonego modelu lotowskiego samolotu w obecnie obowiązującym schemacie malowania, postanowiłem wziąć na warsztat model Embraera 195, który od dawna zamierzałem skleić. 

Model ten miałem zamiar skleić już dawno temu, ale cięgle coś wypadało i zajmowałem się czymś innym, więc Embraer do którego dołączyły w miedzy czasie blaszki z Exrta Techu oraz kalkomanie z Martoli, oczekiwał spokojnie na swoją kolej. Teraz nadszedł jego czas.

Budowę zacząłem tradycyjnie od luków podwozia. Spora ilość elementów fot otrawionych dotyczyła właśnie luków, co moim zdaniem było bardzo dobrym pomysłem projektanta blaszek. Jeśli chodzi o ich spasowanie, zarówno wzajemne, jak i z elementami zestawu, to wszystko pasowało idealnie. Z montażem nie było żadnych problemów. Od siebie dodałem trochę przewodów z cienkiego drutu o różnej grubości. Revell wyposażył swój zestaw także w imitacje kabiny pilotów, jest to pojedynczy element, ale moim zdaniem z zupełności wystarczy. Niewiele bowiem będzie widać z zewnątrz. Dołożyłem jednak od siebie imitację sterownic, które zrobiłem z cienkiego drutu.

Wnętrzności zostały pomalowane zgodnie z instrukcją oraz zdjęciami oryginalnych maszyn. W większości przypadków jest to współczesna wersja Zinc Chromate Primer i tak było także w przypadku Embraerów. Użyłem akrylowej farby Hataka B211 Interior Green (FS34151) Detale pomalowanych luków podwozia uwydatniłem szarym washem. Na tym etapie prac skleiłem także imitacje turbin silników i pomalowałem według tego co przewidywała instrukcja. Zdjęcie z prawej strony u dołu wybiega nieco w przód bo ukazuje model w całości. Nie jest on jednak sklejony, ale tylko złożony. Co więcej można go było wziąć do ręki i nic nie odpadało, co świadczy o wysokiej jakości modelu Revella. Jest on naprawdę dobrze spasowany, szpachlówka jest praktycznie niepotrzebna. 

No może trochę w takich miejscach, jak łączenie połówek kadłuba, ale w tym miejscu wystarczy klej cyjanoakrylowy. Oczywiście przed sklejeniem połówek kadłuba należy pamiętać o obciążeniu nosa, żeby model nie miał tendencji do opadania na ogon. Konieczne jest także zaślepienie kilku okien w przedniej części kadłuba. Jednego na lewej burcie i dwóch na prawej.

Także ze sklejeniem skrzydeł nie było problemów, podobnie osłon silników, wszystko pasowało do siebie idealnie. Przygotowałem także podzespoły podwozia i tu wykorzystałem wszystkie dobrodziejstwa zawarte na blaszce. Detale fototrawione zamontowałem także na pozostałych podzespołach modelu, jedynie wszelkiego rodzaju czujniki, anteny i temu podobne rzeczy zostawiłem sobie na sam koniec.

Model został następnie pomalowany. W tym zakresie nic się nie zmieniło, jeśli chodzi o procedurę i użyte farby. W tym wypadku były to Bilmodel Signal White 077 (FS17925) oraz Hataka C048 Light Gull Gray (FS36440) Ponieważ chciałem zminimalizować żmudne maskowanie postanowiłem malować model w częściach i skleić dopiero później. Tak też się stało. Po zakończeniu malowania złożyłem model w całość, dokleiłem podwozie i trochę detali, ale jeszcze nie wszystkie. Wykonałem też niezbędne poprawki malarskie a potem pokryłem model konkretną warstwą Sidoluxu, żeby wyrównać powierzchnię i mieć grunt pod kalkomanie. 

Kalkomanie były następnym etapem prac. Wydawać by się mogło, że będzie to tylko formalność, ale nic bardziej mylnego. Wykorzystałem zestaw oznaczeń lotowskich wydanych jakiś czas temu przez Sklep Modelarski Martola z Warszawy. Logo Techmod może sugerować, że będzie prosto, łatwo i przyjemnie. Otóż nie. Kalki te wydrukowano w innej technologii niż wydawane obecnie, są one bardzo cienkie i delikatne i trzeba się z nimi obchodzić bardzo ostrożnie. Lubią dużo wody i dość długo odchodzą od kartonika. Dodatkowym utrudnieniem jest brak błony pomiędzy grantowymi elementami, które umieszczamy na usterzeniu pionowym. Nie zwróciłem na to uwagi i omal nie zniszczyłem kalki. W dobrym tonie byłoby powybijać szyby w Martoli i spalić kilka opon pod siedzibą Techmodu, no a przynajmniej nawyzywać w ineterncie. Ja jednak nie jestem zwolennikiem takich rozwiązań, uważam je za modelarską patologię. Postanowiłem zmierzyć się z problemem i wberw wszystkim i wszystkiemu położyć właśnie TE kalki a nie żadne inne. Jedyne co tu się znajdzie to garść podpowiedzi jak można położyć te kalkomanie, jeśli ktoś zdecyduje się akurat na ten zestaw.
Na zdjęciu po lewej widać uszkodzoną kalkę na prawą stronę steru kierunku. W kilku miejscach popękała, naderwała się. Pociąłem ją na mniejsze elementy i pozycjonowałem osobno używając sporej ilości wody oraz płynu. Kiedy byłem pewien, że wszystko jest na swoim miejscu, usunąłem nadmiar wody z płynem przy pomocy patyczka kosmetycznego. Po wyschnięciu, ubytki wypełniłem odrobiną farby. Musiałem  co prawda zrobić lotowski granat „na oko”, ale wiem, że niebawem trafi do sprzedaży farba w tym kolorze. Biało czerwony pas u dołu zrobiłem od nowa, używając odpowiednio dobranej kalki z czeluści mojego podręcznego składziku. Kalkomania z lewej strony została przecięta żyletką na mniejsze fragmenty i każdy z nich był nakładany osobno. Położyła się bez większych trudności. Uważać też trzeba było na loga LOT-u znajdujące się na wingletach oraz wszystkie większe elementy. Kiedy już wiedziałem, jak się z nimi obchodzić, układanie ich było znacznie łatwiejsze, choć nie kosmicznie łatwe. Myślę, że można ułatwić sobie aplikację tych kalek poprzez pokrycie ich przed nałożeniem konkretną warstwą Sidoluxu lub bezbarwnego lakieru. Uratowało to wiele kalek z tendencją do rwania się, powinno dać radę i tym razem. Metoda wielokrotnie sprawdzona przez rzeszę modelarzy. Na sam koniec słówko o wyborze konkretnego samolotu. Początkowo miała to być maszyna SP-LNG, ponieważ tym właśnie samolotem wrócili nasi siatkarze po wywalczeniu Mistrzostwa Świata, ponieważ mój magazynek kalkomanii nie zawierał literek G w odpowiednim kształcie i rozmiarze zdecydowałem się na jedną z propozycji Martoli, SP-LND.

Wszelkie drobne elementy „techniczne” czyli imitacje drzwi, pokryw, okien i temu podobnych rzeczy pochodziły z zestawu, kładzenie ich nie nastręczyło jakiś większych trudności. Po wyschnięciu kalek mogłem się zabrać za prace wykończeniowe. Dokleiłem wszystkie fototrawione drobiazgi, wymalowałem imitacje wszelkiego rodzaju lamp, w kilku miejscach zapuściłem wash i pokryłem model matowym werniksem. Na samym końcu wszystkie okna klosze lamp potraktowałem rzadkim Clearfixem.

Model był gotowy, wiec z myślą o wystawie przegotowałem dla niego specjalną podstawkę z imitacją fragmentu pasa startowego. Pracowało mi się bardzo przyjemnie. Zestaw Revella to znakomicie opracowany model, naprawdę trzeba się postarać, żeby coś nie wyszło. Podobnie blaszki Extratechu opracowane ze znawstwem, nie dają w kość modelarzowi podczas montażu. Kalkomanie Martola/Techmod to produkt trudny i wymagający, ale wiernie oddający aktualne malowanie Embraerów z Lot-u. Ponieważ na rynku są zestawy umożliwiające wykonanie modelu tego sympatycznego samolotu także w kilku okazjonalnych malowaniach, kto wie czy kiedyś nie wrócę do tego zestawu.

Marcin „Marwaw” Wawrzynkowski  

 

 

 

Partnerzy

     

 

Kluby modelarskie

 

 
       
                 
                 

 

Our website is protected by DMC Firewall!