Historia zapomnianego lotniska

Autor:
ISBN:
Data wydania:
Kategoria:
Format:
Mateusz Kabatek
978-83-964222-5-2
2023-05-23
Nowe
A4 pozimy, 132 strony

 

Lotnisko w Koszalinie? No tak, Zegrze Pomorskie, kiedyś baza wojskowa, potem siedziba aeroklubu teraz znowu jest tam wojsko. Taka odpowiedź zapewne padnie od większości zapytanych mieszkańców Koszalina. Niektórzy pewnie będą kojarzyć, że kiedyś było lotnisko w obrębie miasta, ale to jeszcze „za Niemców”. Informacje na jego temat były nader skąpe, bo tematu nikt nie badał. Do tej pory. Uczynił to bowiem Mateusz Kabatek, niestrudzony badacz historii lotnictwa, zwłaszcza w naszym regionie. Ukazała się bowiem jego kolejna książka, zaś tytułowe zapomniane lotnisko, to właśnie nie istniejące już dziś lotnisko w Koszalinie.

Pod wieloma względami jest to książka niezwykła. Po pierwsze nie jest to typowa monografia historyczna, wydana w ogólnie znany sposób. Książkę tę wydała bowiem Miejska Biblioteka Publiczna w Koszalinie, we współpracy z Fundacją Historyczną Lotnictwa Polskiego, Archiwum Państwowym w Koszalinie i Urzędem Miasta w Koszalinie. Jest to zatem forma promocji miasta i regionu, ukazuje ona Koszalin, którego obecnie już nie ma, ale jakże inny, jakże ciekawy i jakże piękny. Na początek kilka słów o formie tego wydawnictwa. Układ to poziome A4, twarda okładka, zaś na niej ilustracja autorstwa Piotra Forkasiewicza, znanego i cenionego ilustratora projektującego boxarty na pudełka dla takich gigantów modelarstwa jak nasza rodzima Arma Hobby czy czeski Eduard. Papier kredowy z delikatnym połyskiem i dość minimalistyczna ale elegancka, jak czasy o których opowiada szata graficzna.

Autor zaczyna swoją opowieść od czasów, kiedy jeszcze nie było w Koszalinie awiacji, o lotnisku nie wspominając. Jest bowiem 1912 rok. W kwietniu tego roku w swój tragiczny rejs wypłynął s/s „Titanic”, zaś w Koszalinie trwały przygotowania największego w historii miasta i regionu wydarzenia – Wystawy Rzemiosła, Przemysłu i Rolnictwa. Wystawa ta odbywała w okresie od maja do sierpnia, przygotowywana była z wielkim rozmachem, zaś jedną jej największych atrakcji były pierwsze w regionie pokazy lotnicze. Tak zaczyna się historia lotniczego Koszalina, a jest ona niesamowicie pasjonująca z uwagi na różnego rodzaju wątki obyczajowe oczywiście z lotnictwem w tle. Nie będę wchodzić w dalsze szczegóły, to po prostu trzeba przeczytać, wspomnę tylko, że wielu ciekawych informacji udzielił Pan Zbigniew Wojtkiewicz, kolekcjoner, badacz i znawca historii Koszalina. 

Lotnisko w Koszalinie powstało dwa lata później. Jak do tego doszło i jakie były kulisy jego powstania dowiemy się z kolejnych rozdziałów publikacji. Pojawiają się także różnego rodzaju smaczki, także kryminalne i to na wysokich szczeblach władz miejskich, ale tu także nie będę szczegółowo pisać o co chodzi, bo warto to przeczytać samemu. Także obejrzeć zdjęcia, bo jest ich dużo i to znakomitej jakości. Wybrałem dwa. Jedno z nich to niestety nie istniejące już kasyno oficerskie, drugie to jedna z hal warsztatów szkoły lotniczej. W Koszalinie bowiem szkolono pilotów a także produkowano samoloty przez cały okres pierwszej wojny światowej. Siedzibę tu miała bowiem filia zakładów LVG, jednego z czołowych niemieckich producentów lotniczych.

Lotnisko w Koszalinie było na wskroś nowoczesne, jako pierwsze w Europie posiadało wieżę kontroli lotów, a poszczególne obiekty połączono siecią telefoniczną, której przewody poprowadzono pod ziemią, różnego rodzaju nowinek było tu więcej, o czym świadczą zamieszczone w publikacji zdjęcia. Widzimy tu co prawda samoloty przed hangarami, ale bardzo wiele zdjęć ukazuje budynki i ich wnętrza infrastrukturę, warsztaty czy pomieszczenia szkolne, co daje nam potężną dawkę informacji, jak wyglądało życie w Koszalinie ponad sto lat temu. Autor opowiada historię koszalińskiego lotniska, aż do jego końca w 1944 r. Wtedy trwała kolejna wojna, zaś hitlerowskie Niemcy chyliły się powoli ku upadkowi, na koszalińskim lotnisku działał jeszcze ośrodek szkolenia szybowcowego dla młodzieży, stacjonowały nieliczne jednostki Luftwaffe, która już była tylko cieniem swojej dawnej potęgi. Lotnisko zaprzestało działalności w połowie 1944 r., zaś później jego teren został sukcesywnie zabudowany, z dawnej infrastruktury zachował się jedynie niewielki budynek przy ulicy Morskiej i to nie należący do struktur bazy – obecna siedziba Urzędu Dozoru Technicznego.  

Lotnisko to nie tylko samoloty i infrastruktura, to przede wszystkim ludzie. Oni nadają miejscu charakter i tworzą jego historię. Historię koszalińskiego lotniska tworzyli oczywiście Niemcy tacy jak Hans Grade, który wykonał pierwszy lot nad Koszalinem czy Arthur Mϋller, twórca koszalińskiego lotniska i założyciel zakładów lotniczych LVG. Przez koszalińskie lotnisko przewinęła się pokaźna liczba szkolących się lotników w tym także austriackich i polskich. Właśnie na ten polski wątek autor położył szczególny nacisk przybliżając postaci Teofila Galusika, Józefa Jakubowskiego i wreszcie Wiktora Pniewskiego, wsławionego udanym atakiem na lotnisko w Ławicy pod Poznaniem podczas Powstania Wielkopolskiego. Co ważne, na ręce Prezydenta Koszalina trafił wniosek złożony przez Fundację Historyczną Lotnictwa Polskiego aby nazwać imieniem tego wybitnego lotnika jedno z nowo budowanych rond.

Oczywiście sporo miejsca i uwagi poświęcono operującym z koszalińskiego lotniska samolotom. Ponieważ okres największego rozkwitu bazy przypadał na lata Wielkiej Wojny, na zdjęciach królują „szmatopłaty”, pełne romantyzmu samoloty ze sklejki i płótna. Jak pamiętamy w Koszalinie działały zakłady LVG, na zamieszczonych w książce zdjęciach widać głównie samoloty wyprodukowane w tych zakładach a ilość zdjęć i ich jakość to gratka przede wszystkim dla modelarzy. Zdjęcia te powinny stanowić bardzo duże ułatwienie podczas prac nad modelem. W Koszalinie produkowano także hydroplany Sablatnig SF.5. Taką właśnie maszynę pokazałem na zdjęciu z prawej strony. Pierwszą ciekawostką jest to, że zdjęcie zostało wykonane w Unieściu. Jest też druga ciekawostka. Jeden taki Sablatnig SF.5 w 1919 r. trafił do Bazy Lotnictwa Morskiego w Pucku – jedynej w okresie międzywojennym polskiej jednostki lotnictwa morskiego. Przez wiele lat wiadomo było tylko tyle, że był tam przez kilka lat. Nawet nie wiadomo było jak wyglądał. Kilka lat temu pojawiło się w serwisie aukcyjnym jego zdjęcie. Pojawiło się i zniknęło. Wiadomo przynajmniej, jak wyglądał, nadal jednak nie wiadomo jaki był jego rodowód, może koszaliński? Ta zagadka nadal czeka na rozwiązanie.
W tym miejscu następuje zazwyczaj krótkie podsumowanie. Bardzo krótko, jest to rzecz wybitna i ze wszech miar warta polecenia. Każdy, kto choć trochę czuje się związany z Koszalinem i regionem koszalińskim powinien tę książkę przeczytać. Nie ze względu na lotników, na samoloty ale ze względu na niesamowicie podany kawał historii naszej małej Ojczyzny, historii o której sam miałem powierzchowne pojęcie. Dlatego też zamiast typowej formułki z podziękowaniami napiszę krótko i od serca: Mateusz, dziękuję! Jesteś Wielki! 

 

Marcin "Marwaw" Wawrzynkowski

 

 

 

 

 

Partnerzy

               

 

Kluby modelarskie

 

 
       
                 
                 

 

DMC Firewall is developed by Dean Marshall Consultancy Ltd