Drukuj

Friedrichshafen FF-33H - 1/48 - Techmod

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że nie jest to relacja z budowy nowego produktu firmy Techmod. Pomysł zbudowania repliki pierwszego polskiego hydroplanu wpadł mi do głowy podczas budowy niemieckiej odmiany FF-33E. Ponieważ polska odmiana się jeszcze w tym czasie nie ukazała, a miałem jeszcze jeden egzemplarz Wolfhena postanowiłem wykorzystać go do wyższych celów, niż wypełnianie mego magazynu.
Wersja H różniła się od wersji E krótszym kadłubem i płatami o mniejszej rozpiętości. Trochę inny miały kształt pływaki w tylnej części. Dokładne oględziny zachowanych zdjęć puckiego egzemplarza utwierdziły mnie w przekonaniu, że przeróbka wersji E na H jest możliwa, tym bardziej, że maszyna używana w Pucku była swego rodzaju hybrydą złożoną z kilku pozostawionych przez Niemców w bazie wraków. Najważniejsze było to, że samolot którego replikę miałem zamiar zbudować nie miał obrotnicy karabinu maszynowego w tylnej kabinie, odpadła i zatem najbardziej skomplikowana przeróbka kadłuba.
Budowę zacząłem od skrócenia rozpiętości płatów – usunąłem fragmenty płatów od strony kadłuba, uzyskując miejsce na dwie pary zastrzałów zamiast trzech. Płaty skleiłem, zaszpachlowałem i obrobiłem miejsca łączenia.
Kolejna sprawa to przeróbki kadłuba. Wyciąłem fragment kadłuba pomiędzy kabiną i częścią ogonową a następnie skleiłem ponownie z sobą. Powstałe ubytki uzupełniłem kawałkami polistyrenu i szpachlówką.
Sam proces budowy wymagał nieco uwagi z uwagi na dokonywane przeróbki, ale przebiegał bezproblemowo. Ze swej strony wymieniłem zestawowe fotele na wykonane od podstaw z blaszki, dodałem pasy i kilka drobnych części. Nie montowałem prądnicy ani zwijarki anteny, bo nie widziałem tych elementów na zachowanych zdjęciach.
 
Pływaki zostały również przerobione w sposób podobny jak kadłub. Po zmontowaniu podstawowych podzespołów modelu zabrałem się za malowanie. Zacząłem od naniesienia na dolne powierzchnie płatów siatki wręg i dźwigarów, do czego posłużył mi marker do płyt CD. Po zamaskowaniu silnika i kabin pokryłem cały model podkładem w sprayu. Tym razem używałem zwykłego podkładu z marketu budowlanego – kosztował całe 10 złotych a krył tak samo dobrze jak Tamiya czy Vallejo.
Prawdziwy samolot był pomalowany kolorem jasno szarym morskim, zaś miejsca po oznaczeniach niemieckich na płatach i usterzeniu pomalowano na biało. Ponieważ niektóre źródła podawały, że dolne powierzchnie płatów i usterzenia pozostawione były w kolorze CDL, po konsultacji w tej sprawie z Panem A. Olejką i po uzyskaniu jego „błogosławieństwa” postanowiłem tak pomalować budowaną replikę. Do malowania używałem tym razem farb Vallejo, na oko dobierając odpowiednie odcienie. CDL uzyskałem dodając do pisakowego niewielką ilość białego, zaś German Naval Grey Blue to Light Grey z niewielką domieszką czerwonego. Po wyschnięciu farby i zdjęciu maskowania naniosłem ślady eksploatacji i wypłowienia wcierając odcienie beżu, brązu i szarości w płaty i kadłub.
Ponieważ chciałem nadać replice wrażenia „składaka” ze zużytych części, metalowe pokrycie dziobowej części mocno przetarłem srebrną farbą. Po zakończeniu malowania skleiłem poszczególne podzespoły w całość. Następnie wkleiłem wiatrochrony z tym, że dość grube elementy z przeźroczystego polistyrenu zastąpiłem nowymi, zrobionymi z kawałka cienkiej pleksi. Olinowanie to standardowo żyłka wędkarska i polistyrenowe pręty w trudno dostępnych miejscach.
Ostatnie etap prac to wszystkie drobne detale takie jak chłodnica czy śmigło. Stosowałem tu powszechne i sprawdzone techniki stosowane przez wielu modelarzy i przytaczanie ich po raz kolejny mija się z celem.
 
 
W ten sposób zakończyłem pracę nad kolejnym modelem hydroplanu, który wzbogacił kolekcję modeli MOW.
 
Marcin "Marwaw" Wawrzynkowski
Our website is protected by DMC Firewall!