Czym lata Dedal? - T-6A/NTA Texan II - 1/72 -Grand Models

 

Model:
•    T-6A/NTA Texan II Deadalus, Grand Model, GM-72015
Kleje:
•    Tamiya Extra Thin, Revell,
•    cyjanoakrylowe
Farby:
•    Bilmodelmaker
•    Italeri
•    Hataka
•    Vallejo
Chemia modelarska:
•    Płyn do zmiękczania kalkomanii Mr. Mark Setter,
•    Wasch Tamiya 

 

Mityczny Dedal jest uważany za jednego z pionierów lotnictwa. Odniesienia do tej postaci w lotnictwie Grecji zatem są zupełnie naturalne i nie mogą dziwić. Jego imię nosi jeden z zespołów akrobacyjnych, działających w greckich siłach powietrznych, czyli „Deadalus Demo Team”. Zespół ten jest wyposażony w samoloty T-6A/NTA Texan II, czyli amerykańską licencyjną odmianę szwajcarskiego Pilatusa PC-9. Nie tak dawno przedstawiłem recenzję modelu tego samolotu, pora zatem sprawdzić, ile można wycisnąć z żywicznej minitury greckiego Grand Models. 

 Z uwagi na dość specyficzny podział technologiczny modelu, cały proces budowy przebiegał zupełnie inaczej, niż jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Zazwyczaj zaczynamy od kokpitu i wnętrza, a w przypadku tej miniatury, to ostatnie niemal etapy budowy. Zacząłem od montażu usterzenia. Było całkiem nieźle spasowane, ale i tak trzeba było je trochę poprawić, zaś w niewielkie szczeliny pomiędzy kadłubem a statecznikami wpuścić odrobinę płynnej szpachlówki Gunze. Powierzchnie sterowe wkleiłem w pozycji wychylonej, posiłkując się zdjęciami znalezionymi w sieci, uzupełniłem je o imitacje zawiasów.

Można było zająć się detalami. Kokpit pozostawiłem na dobrą sprawę, tak jak przewidział producent. Dołożyłem kilka szczegółów do foteli, oraz boczne elementy ramy osłony kabiny, bo tam się dość dużo dzieje, a w modelu tego nie odwzorowano. Kokpit to dosyć mocny punkt całej miniatury. Pięknie wykonane fotele, czy fototrawione tablice przyrządów i panele boczne. Dlatego szkoda, aby pusta, pozbawiona detali osłona kabiny pozostawała w mocnym kontraście z resztą. Golenie podwozia uzupełniłem o imitacje przewodów instalacji hydraulicznej. Ponieważ w moim egzemplarzu goleń podwozia przedniego była złamana, wykorzystałem okazję i wzmocniłem ją wklejając do środka kawałek drutu. Pokrywy luków podwozia przedniego uzupełniłem o imitację struktury wewnętrznej, zawiasów oraz mechanizmu wciągania i wypuszczania. Pokrywy luków podwozia głównego niestety w moim egzemplarzu okazały się felerne. Bąbelki powietrza niestety uniemożliwiły mi ich wykorzystanie, dlatego posłużyły mi jako szablony do wykonania całkowicie nowych pokryw. Powstały z polistyrenu o różnej grubości. Od podstaw powstały także klapy, także posiłkowałem się zdjęciami oryginału.

W czasie, w którym pracowałem nad detalami, skleiłem również w całość skrzydło z kadłubem. Także nie było tu specjalnych problemów. Wcześniej natomiast, musiałem w skrzydłach przygotować wnęki pod klapy. Wybranie dość dużej ilości żywicy wymagało sporo uwagi i cierpliwości. Miałem sporo okazji do uszkodzenia skrzydła, ale w końcu się udało. Wnęki klap otrzymały oczywiście imitację żeberek, także w tym wypadku zasoby Internetu okazały się niezastąpione. Ponieważ ster kierunku wkleiłem w pozycji wychylonej, także lotki musiałem przykleić w podobny sposób. Mając sklejony płatowiec mogłem zamontować większość fot otrawionych detali takich jak hamulec aerodynamiczny, stabilizatory czy anteny. Kilka drobiazgów dorobiłem od podstaw.

Malowanie było kolejnym etapem prac. Wszystkie drobiazgi pomalowałem farbami akrylowymi przy pomocy pędzli. Otrzymały one także szary wasch, co ładnie wyciągnęło ich szczegóły.

Płatowiec pomalowałem podstawowymi kolorami, używając lakierów firmy Bilmodelmakers. Dałem sobie spokój z nanoszeniem preschdingu, ponieważ samoloty z zespołów akrobacyjnych są zazwyczaj nienagannie czyste. Jakiekolwiek efekciarskie brudzenie byłoby tu co najmniej nie na miejscu.

Po zakończeniu malowania zamontowałem w modelu podwozie z pokrywami oraz klapy. Wykonałem także niezbędne poprawki malarskie. Ponieważ w kadłubie, w nosowej części umieszczono metalowy ciężarek, model stabilnie stoi i nie ma tendencji do opadania na ogon. Mam jednak trochę obaw o trwałość odlanych z żywicy goleni podwozia, oby nie łamały się pod ciężarem modelu. Wykonanie ich jako odlewów z metalu, jak to było w przypadku Dromadera, było znacznie lepszym pomysłem. 

 Przyszła pora na kalkomanie. Pomimo dużych i skomplikowanych elementów nakładały się bardzo dobrze. Aby władnie weszły w fakturę modelu nie była nawet potrzebna chemia. Ja jednak dałem na wszelki wypadek. Błona jest jednak mocna i elastyczna, co nie sprawia problemów przy nakładaniu. Jedyne czego zabrakło, to niewielkiego zapasu w kolorze niebieskim, żeby można było okleić nim ramę osłony kabiny i uzupełnić kilka ubytków, które musiały się pojawić. Uważać także trzeba na srebrne skrzydła Dedala, które umieścimy na dolnych powierzchniach skrzydeł. Warto mieć pod ręką ostrą żyletkę, bo kalki nie do końca dobrze są spasowane z lukami podwozia. Kalki po naklejeniu warto zabezpieczyć jakimś werniksem czy warstwą Sidoluxu, bo mają tendencję do żółknięcia filmu. Przekonałem się  o tym podczas prac nad Dromaderem.

 Mogłem się zająć kokpitem. Kokpit i poszczególne detale zostały pomalowane i złożone w całość. W poprzednich edycjach Texana II były kalkomanie po tablice przyrządów, tu musimy radzić sobie sami, choć instrukcja przewiduje ich użycie. Jak wspomniałem powyżej, kokpit jest bardzo mocną stroną zestawu i zakrywanie go zamkniętą osłoną raczej nie ma sensu, a trochę jednocześnie psuje zgrabną sylwetkę samolotu. Nie można mieć jednak wszystkiego. Osłonę kabiny wkleiłem w pozycji otwartej. Nie udało mi się dobrać koloru niebieskiego idealnie pasującego do tego z kalkomanii, ale przynajmniej udało mi się wykonać imitacje uszczelek szyb, do tego użyłem pasków czarnej kalkomanii.

Ostanie czynności to wykonanie imitacji lamp pozycyjnych, trochę szarego wascha w niektóre linie podziału i pokrywy paneli inspekcyjnych, jakieś drobne poprawki czy korekty. Model był gotowy. Anteny pod skrzydłami wykonałem od podstaw, bo te fot otrawione z zestawu miały zupełnie nieprawidłowy kształt, a wykonanie nowych od podstaw, nie było kłopotliwe.

Texan II z Grand Modelu to całkiem niezły, niekłopotliwy zestaw, którego poprawne sklejenie i pomalowanie nie powinno nastręczyć problemów nawet średniozaawansowanym modelarzom. Uzyskujemy bardzo ładną miniaturę, samolotu o bardzo eleganckiej sylwetce i efektownym malowaniu. Wiem już jakim samolotem latałby Dedal, gdyby żył w naszych czasach. Po sklejeniu tej miniatury już wiem że takie współczesne maszyny szkolne jeszcze nie raz zagoszczą na moim warsztacie.  
 

 Dziękuję producentowi, firmie Grand Models za przekazanie modelu na potrzeby relacji,

Marcin „Marwaw” Wawrzynkowski

 

Partnerzy

           

 

Kluby modelarskie

 

 
       
                 
                 

 

DMC Firewall is a Joomla Security extension!