Avenger komandora Huxtable'a - 1/72 - Hobby 2000

 

Model:
•    Grumman TBF/TBM-1c Avenger,  Hobby 2000, Nr kat 72010
Wykorzystane zestawy:
•    Eduard  TBF/TBM-1, Nr kat 73696
•    Master Model,  Browninig M2 Aircraft .50 caliber (12,7mm) barrels, AM-72-001
Kleje:
•    Tamiya Extra Thin, Revell,
•    cyjanoakrylowe
Farby:
•    Hataka
•    Bilmodelmaker
•    Vallejo
•    Italeri
Chemia modelarska:
•    Płyn do zmiękczania kalkomanii Mr. Mark Setter
•    Wasch Vallejo
•    Suche pigmenty Talen, Vallejo


25-go października 1944r. miała miejsce Bitwa koło wyspy Samar. Jedno z najbardziej nieprawdopodobnych starć w historii wojen morskich, którego teoretycznie Amerykanie nie mieli prawa wygrać. Trzy zespoły małych lotniskowców eskortowych, okrętów wolnych i słabo uzbrojonych nadziało się na szarżujący w kierunku zatoki Leyte potężny japoński zespół uderzeniowy składający się pancerników z potężnym „Yamato” na czele, ciężkich i lekkich krążowników osłanianych przez dwie eskadry niszczycieli.
Jednak Amerykanie umiejętnie wykorzystując warunki pogodowe w postaci burzowych szkwałów zadali Japończykom ciężkie straty topiąc cztery ciężkie krążowniki za cenę dwóch lotniskowców eskortowych i trzech niszczycieli. Jednym z zatopionych lotniskowców był USS „Gambir Bay” CVE-73.


USS „Gambir Bay”, (z prawej), oraz dwa niszczyciele eskortowe, USS „Samuel B. Roberts” (na pierwszym planie) oraz USS „Dennis” (w tle) stawiają zasłonę dymną w chwili otwarcia ognia przez japońskie okręty. Bitwa koło wyspy Samar, 25 października 1944r. Zdjęcie wykonał PhoM1c Willard Neith z pokładu lotniskowca eskortowego USS „Kalinin Bay”. (U.S. Navy Photograph 80-G-288144, National Archives and Records Administration, Still Pictures Division, College Park, Md./ Naval History and Heritage Command)


Swego czasu recenzowałem model samolotu bombowo torpedowego Grumman TBF/TBM-1c Avenger. Zestaw firmy Hobby 2000 to jak pamiętamy przepak Hasegawy. Początkowo ten model miałem zamiar wykonać równocześnie z FM-2 z Arma Hobby, ale różnych powodów mi się to nie udało i postanowiłem zająć się nim w okolicach rocznicy bitwy. Oczywiście wybór malowanie mógł być tu tylko jeden, czyli maszyny dowódcy grupy lotniczej lotniskowca USS „Gambir Bay”, kmdra por. Edwarda J. Huxtable. Ponieważ w posiadanie modelu wszedłem zanim odkryłem uroki własnoręcznej waloryzacji, zaopatrzyłem się w zestaw blaszek Eduarda oraz lufy karabinów Master Model.

Budowę zacząłem oczywiście od wnętrza kadłuba, czyli kokpitu i komory bombowej. Ponieważ zamierzałem wykonać drzwi w prawej burcie jako otwarte, musiałem zabudować praktycznie od podstaw całe wnętrze tylnej części kadłuba. Co mi zresztą nie przeszkadzało.  Eduard wyposażenia burt kadłuba dał niewiele i musiałem sobie radzić samemu.

Nieco inaczej miała się sprawa całego kokpitu oraz komory bombowej. Tu było całkiem sporo blaszek, ale producent chyba nie do końca przemyślał koncepcję tego zestawu. Powstały dwie efektownie wyglądające i bardzo delikatne konstrukcje, których wklejenie w kadłub zgodnie z instrukcją byłoby zaiste karkołomnym zadaniem. JA połączyłem je w całość dodałem trochę usztywnień i popełniłem błąd montując stanowisko górnego strzelca zgodnie z instrukcją Eduarda. Należało to podkleić kawałkami plastiku, dzięki czemu stanowisko można byłoby przyspawać do kadłuba klejem penetrującym. Ja zaufałem producentowi i to się później strasznie zemściło. Także sama podstawa wieżyczki wykonana w oparciu o blaszki nie gwarantowała poprawnego jej montażu w kadłubie. Dlatego wykorzystałem odpowiednio przerobiony element Hasegawy, który okleiłem blaszkami.

Mogłem zabrać się za skrzydła i usterzenie. Usterzenie poziome zamierzałem wykonać w pozycji wychylonej, dlatego odciąłem je i przykleiłem pod odpowiednim kątem, wcześniej uzupełniając o zawiasy wykonane z cienkiego hipsu.

Moim zamiarem było także wykonanie w pozycji wychylonej klap. Pomny tego co przeżyłem przy klejeniu Hurricana Mk.I i Jaka-1b, nie dałem się jednak nabrać na fototrawione klapy Eduarda tylko wykonałem je od podstaw w hipsu o różnej rubości i polistyrenowych prętów. Taka metoda nie jest specjalnie czasochłonna, klapy powstały w sumie w dwa wieczory, podobnie jak wcześniej fototrawione. Polistyrenowe klapy mają także tę zaletę, że są znacznie bardziej wytrzymałe i odporne niż fototrawione. Muszę jednak obiektywnie stwierdzić, że Eduard wykonał kawał dobrej roboty z wnękami podwozia głównego. Żeby jednak poprawnie zamontować komory w skrzydłach trzeba odchudzić ich górne połówki od wewnętrznej strony.

Przyszła zatem pora na malowanie wnętrza, właściwie kokpitu, bo komorę bombową oraz klapy zamierzałem pomalować później. Tym razem używałem głównie farb i lakierów firmy HATAKA. Wnętrze to Interior Green (211, FS34151) zaś podmalówki to farby akrylowe w odpowiednich kolorach. Po wyschnięciu powłoki lakierniczej pokryłem całość szarym waschem i dokleiłem wszystkie detale z kolorowej blaszki Eduarda.

Zanim złożyłem wszystko w całość, pomalowałem i uzupełniłem o imitację przewodów instalacji elektrycznej makietę silnika, która pomimo, że to pojedynczy element i właściwie płaskorzeźba, po pomalowaniu i pokryciu waschem prezentuje się całkiem nieźle. Wymiana na żywiczny odpowiednik wskazana jest tylko w sytuacji, kiedy chcemy pokazać go przy zdjętych osłonach. Wnętrze po wklejeniu w kadłub prezentowało się nad wyraz efektownie. Dalej nie dawała mi spokoju ciężka wieżyczka przyklejona do wiotkiej, delikatnej blaszki.

Mając gotowe wnętrze mogłem złożyć model w całość. Jeśli chodzi o wzajemne spasowanie poszczególnych elementów, zestawowi Hasegawy nie można nic zarzucić. Wcześniej miewałem zastrzeżenia do wyrobów tego producenta, a w tym przypadku, wszystko składało się bezproblemowo, a szpachlówka w postaci kleju cyjanoaktylowego potrzebna była jedynie do ukrycia miejsc łączenia.

Następnym etapem prac było podwozie. Nie było tu żadnej filozofii. Po prostu skleiłem, dokleiłem blaszki, od siebie dokleiłem kable instalacji hydraulicznej, posiłkując się zdjęciami oryginału. Ponieważ podwozie miało być w takim samym kolorze jak wszystkie powierzchnie dolne mojej miniatury, nic nie przeszkadzało aby wkleić je na swoje miejsce w modelu.

W ten sposób model był przygotowany do malowania. Wcześniej dokleiłem także trochę fototrawionych detali i przymierzyłem oszklenie. Potem osłonę kabiny pociąłem tak, żeby owiewkę móc wkleić w pozycji otwartej.

Model został następnie pomalowany. Jak wspominałem do malowania do malowania używałem lakierów firmy Hataka, dokładniej produktów z serii Orange Line. Konkretnie Trafic White C101 (RAL9016), Intermediate Blue C027 (FS35164) oraz Dark Sea Blue C001 (FS15042). Wcześniej nałożyłem różnego rodzaju preshadingi i marmurki, aby uzyskać efekt zużycia powłoki lakierniczej. W tym celu niektóre miejsca, głównie środki poszczególnych paneli rozjaśniłem kolorami bazowymi z dodatkiem bieli – oczywiście dotyczyło to obu odcieni niebieskiego. Po zakończeniu malowania wkleiłem klapy, drzwi wejściowe oraz drzwi do komory bombowej. Do budowy tych ostatnich wykorzystałem elementy drzwi w pozycji otwartej pochodzące z zestawu. Zeszlifowałem je nieco od wewnątrz i wkleiłem fototrawione środki. Nie zdecydowałem się na robienie drzwi tak, jak przewidział to Eduard, cholera wie co by wyszło. Po zamontowaniu tych wszystkich elementów, model od razu nabrał życia.

Na zdjęciach pomalowanego modelu oczywiście rzuca się w oczy bark wieżyczki strzelca, ba całego tylnego stanowiska. Spełniły się bowiem moje najczarniejsze obawy związane z delikatnością blaszek Eduarda. Należy się cofnąć do etapu poprzedzającego malowanie, czyli maskowania. Kiedy oklejałem maskami wieżyczkę strzelca, wszystko się odłamało w padło do środka. Klnąc jak szewc musiałem wypatroszyć cały środek i uratować, co było można. Jedynym plusem było w miarę bezstresowe zamaskowanie przeszklonej osłony wieżyczki. Do jej montażu powróciłem po pomalowaniu modelu, nałożeniu kalkomanii i werniksu. Po prostu przy montażu oszklenia. Jakoś udało się większość fototrawionego złomu umieścić ponownie w kadłubie i co najważniejsze wieżyczkę, jak powinna być umieszczona.

Z kalkomaniami Cartogafu problemu oczywiście nie było. Osiadły na modelu, jak powinny, położona wcześniej warstwa Sidoluxu zabezpieczyła je przed „srebrzeniem” a nałożony później matowy werniks załatwił resztę. Potem już można się było brać za montowanie wszystkich drobiazgów w rodzaju anten, oszklenia czy uzbrojenia. Ponieważ odsuwana część osłony kabiny nie dała się przykleić w pozycji otwartej, zastąpiłem elementem wykonanym od podstaw z kawała przezroczystej, cienkiej plexi.

Gdybym się chciał ściśle trzymać prawdy historycznej i przedstawić samolot kmdra E. J. Huxtable’a  tak, jak on wyglądał podczas Bitwy koło wyspy Samar, musiałbym nie podwieszać pod niego kompletnie nic. Huxtable ostatni raz startując z pokładu znajdującego się pod morderczym ostrzałem Japończyków USS „Gambir Bay” tak jak część samolotów nie zdążył zostać uzbrojony. Na rozkaz adm. C. Spruge’a „NATYCHMIAST ATAKOWAĆ!” spytał przez radio „Czym?” ale mimo to zaatakował japońskie okręty, wykonując pozorowane ataki i zmuszając je do manewrowania. Inne samoloty uzbrojone były w torpedy i bomby. Ich ataki zakończyły się sporym sukcesem. Dwie torpedy trafiły w rufową część ciężki krążownik „Chikuma”, co spowodowało później jego zatonięcie. Tyle dygresja historyczna, jak postanowiłem podwieście koncepcyjnie zarówno torpedę, jak i niekierowane pociski rakietowe, co nadało mojej miniaturze bojowego wyglądu.

Na samym końcu naniosłem ślady eksploatacji w postaci drobnych odprysków lakierów, różnego rodzaju zacieków i okopceń. Gotowy model stanął na podstawce imitującej fragment pokładu lotniskowca.

Budowę tego modelu uważam za ciekawe doświadczenie modelarskie, co prawda miałem trochę nerwów na nieco bezmyślnie zaprojektowane blachy, ale nieco udoskonaliłem swój warsztat jeśli chodzi o samodzielną waloryzację. Moja kolekcję uzupełnił efektowny model jednego najbardziej znanych samolotów pokładowych w historii wojen morskich. Oczywiście będzie eksponowany razem z FM-2 z Arma Hobby, przecież pierwowzory pochodziły z jednego lotniskowca. Firma Hobby 2000 zrobiła naprawdę dobrą robotę wydając zestaw Hasegawy po swojemu. Na pewno sięgnę po modele tego producenta nie jeden raz, tym bardziej, że czekają w magazynku kolejne perełki.


Podziękowania dla Arma Hobby, dystrybutora modeli firmy Hobby 2000  za udostępnienie modelu na potrzeby relacji.
Marcin "Marwaw" Wawrzynkowski

Partnerzy

           

 

Kluby modelarskie

 

 
       
                 
                 

 

DMC Firewall is developed by Dean Marshall Consultancy Ltd