W Pudle - Platzschutzstaffel JV-44 2 in 1: FW-190D-9 and D-11 -1/72 - IBG Models

Model: Platzschutzstaffel JV-44 2 in 1: FW 190D-9 and D-11
Nr kat.: 72548
Skala: 1:72
Producent: IBG Models
Tworzywo: 2 x model wtryskowy, elementy fototrawione
Malowanie: 5 x Niemcy 

Tego się należało spodziewać. To znaczy ja się tego spodziewałem, inni nieco siedzący w temacie lotnictwa myśliwskiego ostatniej wojny pewnie też. Kiedy IBG Models zapowiedziała wydanie serii modeli myśliwców FW-190D, od razu wiadome było, że malowania ze słynnej JV-44 muszą się pojawić. To w końcu chyba najbardziej znane malowania długich Fok, działające na wyobraźnię charakterystycznie pomalowanymi na czerwony kolor w białe pasy powierzchniami dolnymi oraz sarkastycznymi, nieco dekadenckimi inskrypcjami na kadłubach.

Jedyną kwestią było w jakiej formie IBG Models podejdzie do zagadnienia. Czy będzie to pojedyncze malowanie stanowiące alternatywę pośród innych wchodzących w skład zestawu, czy cały zestaw malowań, czy jeszcze jakaś inna forma przedstawienia tych jakże ciekawych samolotów. JV-44 w wydaniu IBG Models zmaterializowało się w postaci dwupaku zawierającego dwa kompletne modele i dającego możliwość wykonania dwóch spośród pięciu malowań samolotów wchodzących w skład jednostki. Premiera zestawu miała miejsce podczas XI-tej edycji Bałtyckiego Festiwalu Modelarskiego w Koszalinie, niedługo później zestaw trafił na sklepowe półki. Dzięki uprzejmości producenta możemy zajrzeć do wnętrza dość sporego pudełka, które zdobi bardzo ładna grafika przedstawiająca dwie Dory w przelocie nad lotniskiem.

Pudełko jest nieco grubsze od tych, w jakie pakowano poprzednie wcielenia Długich Fok. Podyktowane jest to tym, że mają się tam zmieścić dwa kompletne modele, a jak pamiętamy, każdy z nich składa się z pokaźnej liczby ramek. Jest więc co pakować. Jeśli chodzi o samą produkcję, to nic się nie zmieniło, szare tworzywo, brak jakichkolwiek wad produkcyjnych. 

FW-190 D-9

 W skład JV-44 wchodziły trzy samoloty FW-190 D-9. Otrzymujemy zatem komplet ramek znanych doskonale z poprzedniej recenzji. Ponieważ samoloty te pochodziły z różnych serii produkcyjnych, producent pochylił się nad tym zagadnieniem.

Otrzymujemy zatem trzy typy osłon kadłubowych karabinów maszynowych, zaś w instrukcji jest wskazane, który ma być zastosowany do konkretnego malowania. Trzeba pamiętać podczas budowy, szkoda by było wejść na minę w tak głupi sposób.

Ponieważ producent sporo drobnych detali przewiedział jako fototrawione, w pudełku wraz elementami plastikowymi znajdziemy dwie kompletne blaszki, znane z poprzednich pudełek.

FW-190 D-11

W omawianym zestawie pierwszy raz pojawiła się odmiana FW-190D-11 różniąca się od D-9 inną konfiguracją uzbrojenia polegającą na zastąpieniu kadłubowych karabinów maszynowych  parą działek zamontowaną w skrzydłach. Wymusiło to dość sporą rewolucję w konfiguracji zestawu. Wspólne są tylko ramki „A”, „B”, „Z” oraz przezroczysta „Y”.

Zastosowano nowy kadłub (ramka „G”) z uwagi na inny kształt wlotu powietrza do sprężarki, oraz inne skrzydła (ramka „M” i „N”), powodem była wspominana uprzednio inna konfiguracja uzbrojenia).

Zasadnicze różnice w skrzydłach występują na ich górnej powierzchni, dlatego też postanowiłem pokazać na kilku zdjęciach trochę szczegółów tych elementów. Sposobem zaprojektowania nie odbiega on w żaden elementów rozmieszczonych na innych ramkach, tak samo poprowadzone linie podziałów czy siatka nitowania.

Na tej ramce znajdują się także niekierowane pociski rakietowe wraz z wyrzutniami. Ponieważ w JV-44 nie używano tego typu uzbrojenia, także w instrukcji nie ma nic na ten temat, należy domniemywać, że w przyszłości ukażą się także jeszcze inne zestawy poświęcone Długim Fokom.

Dolna część płata znajduje się na ramce „N”, tu także producent uwzględnił wszystkie konstrukcyjne różnice wynikającej z zainstalowania dodatkowej pary działek.

Ramka „T” jest znana z zestawu umożliwiającego budowę miniatury prototypu samolotu FW-190 D-15. Znajdują się na niej dwa kolejne warianty górnej osłony silnika oraz przestrzeni przed kabiną. Jeden zastosujemy do budowy D-11, zaś drugi podobnie jak niekierowane pociski rakietowe pozwala przypuszczać, że kolejne zestawy  kiedyś trafią na warsztaty modelarzy.

Pora na crème de la crème całego zestawu, czyli kalkomanie i malowania. Arkusze są w sumie cztery, przy arkusik z napisami eksploatacyjnymi oraz elementami wyposażenia kokpitu znamy z wcześniejszych ze zestawów. Różnica jest tylko taka, że mamy tu dwie sztuki.

Na największym arkuszu umieszczono komplety oznaczeń dla wszystkich samolotów użytkowanych przez JV-44, a także dwa komplety pasów na dolne powierzchnie płatowców. Co ciekawe, są też imitacje odprysków lakieru, a także większości plam w odpowiednich kolorach. Samoloty charakteryzowały się wszelkiej maści podmalówkami co niewątpliwie dodawało im uroku. Mniejszy arkusz to errata, czyli to co dostrzeżono na etapie druku, a w ocenie producenta wymaga poprawy.
JV-44 jest znakomitym przykładem jak może ewaluować wiedza historyczna, kiedy pojawiają się nowe materiały, zwłaszcza zdjęcia. Pamiętam pierwsze informacje, że numery były białe, zaś powierzchnie dolne owszem w białe pasy, ale pomalowane nie tylko na czerwono ale także na niebiesko i w innych kolorach. Nieznana  do końca była liczba samolotów tej jednostki. Funkcjonowała wtedy nazwa „Papageistaffel”.
Potem pojawiły się znakomite opracowania Jerrego Crandalla, wydane nakładem amerykańskiego wydawnictwa Eagle Editions, ukazały się też doskonałe kalkomanie w podziałkach 1/72 i 1/48. Jerry Crandall wykonał tytaniczną pracę, dokonując fenomenalnej interpretacji znanych w tym czasie zdjęć archiwalnych a także uporządkował całą dostępną wiedzę. Wiadomo, że wszystkie samoloty miały dolne powierzchnie malowane na kolor czerwony z białymi pasami, numery boczne także były czerwone z białymi obwódkami, miały także szereg poprawek lakierniczych, które zostały dokładnie udokumentowane. Ponadto Jerry Crandal wykazał, że nazwa „Papageistaffel” była nieprawidłowa, sam używał nazwy „Wurgerstaffel”.
Wydawać by się mogło, że na ten temat powiedziano już wszystko i jest on wyczerpany. Okazało się, że nie. Kilka lat temu pojawiły się bowiem informacje, że samolotów było nie  cztery a pięć. Prawdę powiedziawszy, nie zgłębiałem tej wiedzy, a zgromadzone modele długich Fok czekają nadal w magazynku na lepsze czasy. Tym czasem informacji przybywało…

Nie wiem w oparciu o jaką dokumentację IBG Models przygotowało swój zestaw, ale myślę, że nie było to typowe wróżenie z fusów. Na dzień dobry pojawia się nowa nazwa „Platzchuttzstaffel” która w mojej ocenie najtrafniej oddaje charakter jednostki, której głównym zadaniem była osłona startujących i lądujących Me-262 Schwalbe.
Przewidziano malowania dla pięciu samolotów. Trzy pierwsze to oczywiście FW-190 D-9:
- czerwona „1”, WNr.600424, por. Heinz Schsenberg. Samolot nosił inskrypcję „Verkaaft’s mei Gwand, I Fahr in Himmel” (Spal me szaty, idę do Nieba). Samolot ten wpadł w ręce aliantów na lotnisku Mϋnchen – Reim.
- czerwona „3”, WNr.600565 (lub 665), kpt. Waldemar Wϋbke. Samolot nosił inskrypcję „Im Auftrage der Reichsbhn” (Latam w służbie kolei). Samolot ten wpadł w ręce aliantów na lotnisku Ainring.
- czerwona „13”, WNr.210240, por. Klaus Feber. Samolot nosił inskrypcję „Rein Muss er, Und wenn wir beide weinen!” (On musi się zmieścić, nawet gdy oboje płaczemy!). Samolot ten wpadł w ręce aliantów na lotnisku Ainring. 

 Dwa pozostałe dotyczą samolotów FW-190D-11:
- czerwona „4”, WNr.220010, por. Karl-Heinz Hoffman. Samolot nosił inskrypcję „Der nachtse Herr die selbe Dame!” (Kolejny Pan, ta sama Pani!). Samolot wcześniej nosił oznaczenie  biała „>58” i wchodził w skład VFS-Gdj na lotnisku Bad Worishofen. Wpadł w ręce aliantów na lotnisku Mϋnchen – Reim.
- czerwona „2”, WNr.220013, był to najprawdopodobniej samolot rezerwowy, użytkowanie go przypisuje się majr Wilhelmowi Steinmanowi. Samolot nie nosił żadnych inskrypcji. Wcześniej wchodził w skład VFS-Gdj na lotnisku Bad Worishofen. Wpadł w ręce aliantów na lotnisku Bad Aibling.
Ta ostatnia propozycja malowania, to właśnie tajemniczy, piąty samolot o którym informacje wypłynęły dopiero kilka lat temu. Jak widać są one jeszcze dość enigmatyczne, ale i tak bardziej szczegółowe niż te zamieszczone w schemacie malowania zestawu wydanego w skali 1/48 przez czeskiego Eduarda. Porównałem zresztą sylwetki barwne w obu zestawach z tym opracowanymi przez Jerrego Crandalla. Trzeba przyznać, że z tego porównania IBG Modes wyszło obronną ręką, schematy malowania w omawianym zestawie to właściwie powtórzenie ustaleń Amerykanina z obecnym stanem wiedzy. Producent osobno zamieścił schemat nakładania napisów eksploatacyjnych, z rozróżnieniem obu wersji, jak miało to miejsce w poprzednich zestawach.
Schematy malowania oczywiście znalazły się w dość obszernej instrukcji, podzielonej na dwie części – osobno D-9, osobno D-11. Jedyne czego zabrakło, to informacji o samej jednostce JV-44, we wstępie instrukcji znajduje się notatka o Długich Fokach jako typie samolotu.
Trzeba przyznać, że zestaw ten robi wrażenie, pietyzmem w jakim  został opracowany i wydany. To chyba najlepszy zestaw w samolotu w skali 1/72, jaki został wydany przez warszawskiego producenta. Odżyły we mnie dawne fascynacje, porzucone  z czasem na rzecz innych projektów. Na chwilę jestem zdeterminowany, by skleić przynajmniej dwa  modele w tych malowaniach, mam nadzieję, że tej determinacji starczy.

 

Dziękuję producentowi, firmie IBG Models, za przekazanie zestawu na potrzeby recenzji.
Marcin „Marwaw” Wawrzynkowski 

Partnerzy

           

 

Kluby modelarskie

 

 
       
                 
                 

 

Our website is protected by DMC Firewall!