W Pudle - Samolot myśliwski Nakajima Ki-84 Hayate - 1/72 - Arma Hobby

Model: Nakajima K-84 Hayate, Expert Set, Nr kat.: 70051
Skala: 1:72
Producent: Arma Hobby
Tworzywo: model wtryskowy plus elementy fototrawione, maski,
Malowanie: 6 x Japonia  

 Zapowiedź tego akurat modelu okazała się nie lada sensacją nie tylko w Polsce ale przede wszystkim na świecie. Po wielkim sukcesie modelu P-51 B/C apetyty modelarzy były bardzo duże, oczekiwania także. Co ciekawe, na światowych rankingach prowadzonych głównie przez zagraniczne sklepy modelarskie, Ki-84 Hayate w wykonaniu Arma Hobby wskoczył od razu na listy bestsellerów, pomimo, że był dopiero zapowiedzią modelu a nie gotowym produktem. Dzięki uprzejmości producenta otrzymaliśmy egzemplarze do testów , więc nie czekajmy dłużej,  tylko przyjrzyjmy się jak w pudełku prezentuje się nowy zestaw Arma Hobby.

Sposób wydania i szata graficzna pudełka nie uległy zmianie. Po co poprawiać coś, co samo w sobie jest dobre. Charakterystycznej, eleganckiej szaty graficznej pudełek modeli Arma Hobby nie da się pomylić z modelami innych producentów. Boxart zdobi obraz namalowany przez Pana Koike Shigeo, znanego z boxartów opracowywanych dla japońskiej Hasegawy, co zresztą także było nie lada sensacją, kiedy warszawski producent zapowiedział swój nowy produkt. Pudełko tradycyjnie otwieramy z boku, zaś na jego rewersie znajdują się boczne sylwetki barwne propozycji malowania. W środku w foliowej torebce znajdują się ramki z elementami, dodatki oraz instrukcja wraz z kalkomanią.

Znana od lat filozofia Arma Hobby zakłada, że dobry model powinien mieć części rozmieszczone na pojedynczej ramce i sprawiać minimum kłopotów podczas klejenia. Od tej zasady zdarzają się jednak wyjątki i takim właśnie jest nowy model Hayate. Zestaw składa się bowiem z dwóch ramek wtryskowych, większej i mniejszej. Wykonano je z jasnoszarego tworzywa o matowej fakturze. Mój egzemplarz miał na torebce nalepkę z napisem „ramka przedprodukcyjna” co mogło sugerować, że mogą się tam znaleźć kultowe niemal jak model Devastatora firmy Monogram jamki skurczowe, rowy czy inne zapadliska. Obejrzałem zawartość ramki pod lupą i ze smutkiem skonstatowałem, że będzie to wyjątkowo nudna recenzja. Znalazłem kilka niewielkich nadlewek i to przy ramkach, a nie przy elementach. Trudno.

Projektant modelu zastosował klasyczny podział technologiczny, bo raczej nie było możliwe wymyślenie niczego innego. Kadłub składa się z dwóch połówek oraz elementu montowanego od góry w rejonie kabiny pilota. Tu mamy dwie wersje, ponieważ zestaw daje możliwość wykonania modelu w dwóch podstawowych wersjach produkcyjnych – Ko i Otsu. Od razu rzuca się w oczy pięknie odwzorowana faktura powierzchni zewnętrznych w postaci cienkich, równych i bardzo wyraźnych linii podziału blach a także nity, które są zróżnicowane pod względem kształtu i wielkości, pomimo, że nie pokrywają całej powierzchni modelu. Mogą co prawda wydawać się nieco zbyt duże jak na skalę 1/72, ale przy zastosowaniu podkładu podczas malowania, powinny stać się delikatniejsze. Równie szczegółowo odwzorowano wewnętrzną konstrukcję kadłuba w rejonie kabiny pilota. Są także charakterystyczne dla Arma Hobby technologiczne wianuszki.

Podobnie piękną fakturę powierzchni mają elementy płata oraz usterzenia. Także tu zastosowano klasyczny podział. Płat składa się z górnej i dolnej połówki, przy czym górna część jest połączona z sobą wnękami podwozia, w których także odtworzono sporo detali i co najważniejsze mają odpowiednią głębokość, przez co całość wygląda niezwykle realistycznie. Ponadto Atka konstrukcja płata sprawia, że ryzyko złapania niewłaściwego kąta wzniosu jest zredukowane do minimum. Kalpy, lotki oraz powierzchnie ruchome steru kierunku i wysokości wykonano jako integralne elementy płata i usterzenia. Jeśli ktoś będzie chciał mieć je w modelu w pozycji wychylonej, musi dokonać stosownych przeróbek. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na faktury powierzchni sterowych krytych płótnem. Nie pamiętam abym widział te detale lepiej odwzorowane w innych zestawach.  Na zdjęciu, na którym widać statecznik poziomy widoczny jest także detal w postaci stabilizatorów bomby lotniczej o wagoniarze 100 kg. Tutaj Arma zastosowała ciekawy patent umożliwiający szybki montaż tych stabilizatorów pod odpowiednim kątem. Stabilizatory są wyposażone w coś w rodzaju uchwytu, który po prostu odcinamy po przyklejeniu i wyschnięciu kleju. Podział technologiczny bomby 250 kg także jest bardzo pomysłowy, dzięki czemu tego, nie można jej skleić w nieprawidłowy sposób.

 Wszystkie drobne elementy modelu także potraktowane zostały z niezwykłym pietyzmem, odtworzono każdy z pozoru nieistotny szczegół, przez co model niezwykle zyskuje na realizmie. Po obejrzeniu zrobionych zdjęć już na komputerze, miałem wrażenie, że oglądam model w skali przynajmniej 1/48 jak nie większej. Wystarczy zresztą spojrzeć na zdjęcia powyżej i poniżej.

Wypieszczonej jest także wnętrze modelu czyli kabina oraz silnik. Wnętrze kabiny to kilkanaście precyzyjnych elementów, które należy skleić w jeden moduł i osadzić na lewej burcie kadłuba, tam też musimy zamontować manetki, w sumie pojedynczy detal. Tablica przyrządów tradycyjnie wykonana została jako element plastikowy, który okleimy kalkomanią z tarczami zegarów. Silnik to sporych rozmiarów podwójna gwiazda, dalsze sześć elementów nie licząc śmigła oraz osłony. Makieta składa się z obu gwiazd, bez żadnych uproszczeń, przy czym możemy wykonać kręcące się śmigiełko. To tylko z pozoru błaha informacja, bo dla niektórych to wręcz sprawa życia lub śmierci. Ja osobiście bardziej zwracam uwagę na wykonanie podwozia, zwłaszcza luków. O tym, że w tym modelu komora podwozia głównego jest pięknie detalowana i ma właściwą głębokość, pisałem już wcześniej, dodam teraz tylko pokrywy mają odtworzoną zarówno fakturę zewnętrzną jak i wewnętrzną, koła detale piast oraz ugięcia opon, zaś golenie, nie jestem pewien, ale chyba także imitacje przewodów hamulcowych. Jedynie kolektory spalin nie maja zaznaczonych otworów wylotowych, ale przy tej skali, nie wymagajmy zbyt wiele, choć zdaję sobie sprawę, że znajdzie się jakiś socjopata, który na tej podstawie uzna, że mamy do czynienia z kolejnym gniotem.

Na ramce wykonanej z przezroczystego tworzywa rozmieszczono cztery elementy. Trzy z nich to osłona kabiny, dzielona a jakże. Możemy wykonać osłonę w pozycji otwartej i to chyba najlepszy pomysł, z uwagi na szczegółowe wnętrze. Jest też także reflektor do lądowania, który należy zamontować w krawędzi natarcia płata. Także tym detalom nie można nic zarzucić. „Szkło” jest cieniutkie, przejrzyste, nie daje refleksów. Ramy oszklenia to także newralgiczny punkt wielu zestawów i wielu modelarzy zwraca uwagę na jakość ich wykonania. W przypadku tego zestawu jakość jest bez zarzutu, ramy są poprowadzone równo i wyraźnie. Mają także odpowiednią grubość.

Modelem samolotu szkolno – treningowego TS-11 Iskra, Arma Hobby rozpoczęła produkcję modeli wtryskowych. Wtedy też wprowadzono dwa standardy modeli – czyli „Expert Set” i „Junior Set” obecnie funkcjonujący pod nazwą „Model Kit”. Zestawy „Expert” zawierają dodatki w postaci elementów fot otrawionych i masek, oraz bogatszy wybór malowań. One też otwierają każdą kolejną serię modeli. Tak jest i w przypadku Ki – 84 Hayate. Dołączona do zestawu blaszka zawiera rozetę przewodów silnikowych, dwa typy siatek wlotu powietrza do gaźnika, pasy oraz kilka drobiazgów, które umieścimy w kokpicie. Maska wykonana z papieru samoprzylepnego ułatwi nam malowanie osłony kabiny oraz kół podwozia. 

Kalkomania to spory arkusz, bo i malowań jest aż sześć, ale o tym za chwilę. Poza oznaczeniami na arkusiku zamieszczono dwa komplety stencili, pasy pilota, tablicę przyrządów oraz kilka tabliczek znamionowych. Ich ilość nie jest może tak imponująca jak w Mustangu, ale też powinny znacząco wpłynąć na ogólny wygląd miniatury. Co stencili, to zwrócić należy także na niewielki arkusik zawierający alternatywną żółtą wersję elementów 36 i 37, które na głównym arkuszu mają barwę czerwoną. Warto na to zwrócić uwagę przy wyborze malowania. Oglądając kalkomanie nie natknąłem się na żadne wady druku w postaci przesunięć czy błędów w kolorystyce, kalki drukował Techmod, więc raczej nie miało prawa to się zdarzyć.

Wersji malowania do wyboru mamy sześć i trzeba przyznać, że jak na japońskie warunki są one bardzo efektowne, zawierają sporo różnego rodzaju godeł, kolorowych elementów graficznych, co sprawia, że modele będą się prezentować nad wyraz efektownie, bez względu na wybrany przez nas wariant malowania. Mamy zatem do dyspozycji:
•    Ki-84 Otsu (uzbrojony w 4 działka 20 mm), 104. Sentai, baza w Ota, Japonia, sierpień 1945 r.
•    Ki-84 Ko o numerze seryjnym 1446, 2. Chutai 11. Sentai, Filipiny, przełom 1944/45 r.
•    Ki-84 Ko, 10. Rensei Hikotai (10. Dywizjon Szkolenia Operacyjnego), porucznik Takata, Japonia, wiosna 1945 r.
•    Ki-84 Ko, 3. Chutai 47. Sentai, formacja Obrony Japonii (Hondo Boei Butai), porucznik Itsuro Narimasu, Japonia, luty 1944 r.
•    Ki-84 Ko, 57. Shimbu-tai, baza Mijokonojo na Kiusiu, Japonia, okres walk o Okinawę, maj 1945 r.
•    Ki-84 Ko, 2. Yuso Hikotai (formacji dostarczającej samoloty do jednostek frontowych) w ramach Rikugun Koku Yuso (Dowództwa Formacji Dostawczych Lotnictwa Armii). Latem 1944 r. porucznik Shuho Yamana przeprowadził ten samolot z lotniska zakładów Nakajima w Ota do bazy w Sajgonie.  
Na blogu firmowym producenta jest już kilka ciekawych artykułów dotyczących wymienionych powyżej, warto się z nimi zapoznać. Schematy malowań w postaci plansz barwnych zawarte są na końcowych stronach instrukcji. Arma Hobby przyzwyczaiła modelarzy do malowań bonusowych w zestawach „Expert Set” są to zazwyczaj koleje warianty tego samego malowania danego samolotu. Tu akurat tego nie ma, bo samoloty, których malowania wybrano do zestawu nie miały żadnych zmian w schematach malowania. W przeciwnym wypadku na pewno by to uwzględniono. 

W tym zakresie nic nie uległo zmianie, jeśli chodzi o szatę graficzną i sposób wydania. W dalszym ciągu jest to broszurka wydana  na kredowym papierze. Na pierwszej stronie znajduje się notatka o historii samoloty Ki – 84 Hayate, podstawowe informacje o zestawie oraz palety kolorów, jakich użyjemy do malowania modelu z numeracją kilku wiodących producentów.  
Tak zatem wygląda nowy model spod znaku Arma Hobby. Prezentuje on typowy standard dla tego producenta – bardzo wysoki, trzeba to otwarcie powiedzieć, choćby nie wiadomo jak starać się zaklinać rzeczywistość, to nic tego nie zmieni. Modele producentów japońskich opracowano wiele lat temu. Modelu Fujimi nie znam, ale Hasegawę miałem kiedyś okazję oglądać. Wypadła dość biednie w porównaniu z nowym modelem Arma Hobby. Pamiętać należy także o modelu firmy Sword, jak ktoś lubi short runy. Wiem że za te porównania może mi się dostać po głowie, ale taka jest niestety prawda. Arma Hobby ma w ofercie kolejny produkt o naprawdę wysokiej jakości, może to być sukces rynkowy wręcz na miarę Mustanga. Z tego zestawu może powstać naprawdę efektowna i wierna miniatura, mogąca być ozdobą nie jednej kolekcji. Wielkie gratulacje, dla wszystkich, którzy brali udział w tym projekcie. 

 

Dziękuję producentowi, firmie Arma Hobby za przekazanie modelu  na potrzeby recenzji

Marcin "Marwaw" Wawrzynkowski

 

 

 

Partnerzy

           

 

Kluby modelarskie

 

 
       
                 
                 

 

Our website is protected by DMC Firewall!