Łoś z Mirage Hobby. Czy jest aż tak straszny?

Model:
•    PZL 37 A Łoś, Mirage Hobby, 481301
Wykorzystane zestawy:
•    Yahumodels - PZL P.11C YMA 4870
Kleje:
•    Tamiya Extra Thin
•    cyjanoakrylowe
Farby:
•    Bilmodelmaker
•    Hataka
•    Vallejo
•    Italeri
Chemia modelarska:
•    Płyny do zmiękczania kalkomanii    Mr. Mark Setter, "3" Bilmodelmakers
•    Wasch dark Grey, Black Tamiya
•    Matt verniks Vallejo
•    Suche pigmenty Talen, Vallejo 

Już drugi raz się zdarza, że część sezonu urlopowego muszę poświęcić na klejenie na wariata modelu bombowca, bo sytuacja jest gardłowa, model gdzieś w danej chwili jest potrzebny. Tak było rok temu z „Latającą Fortecą” dla Muzeum w Kołobrzegu. Tak było i tym razem. Tyle że skala trudności trochę inna, bo potrzebny był model Łosia, legendarnego polskiego bombowca i to w skali 1/48. A zetem Mirage Hobby. Zestaw leciwy i trudny. Postanowiłem jednak podjąć wyzwanie i przekonać się na własnej skórze, jak to jest z tym modelem, a przy okazji może nauczyć się czegoś nowego.


Modelarscy „Uczeni w Piśmie” i „Mężowie Opatrznościowi” raczej nie biorą w ogóle pod uwagę pracy z tym zestawem, ponieważ klawiatura od komputera nie jest tu podstawowym narzędziem pracy. Jednocześnie zdarzyło mi się obejrzeć kilka pięknych modeli sklejonych w oparciu o ten właśnie zestaw. Czyli jednak można. Swój model zacząłem kleić jakieś … 10 lat temu. Wtedy przeryłem linie podziału, wykonałem wewnętrzną konstrukcję kadłuba, luki podwozia. Skleiłem także usterzenie, wyciąłem też lotki i sloty, miałem zamiar wykonać je w pozycji wychylonej. Potem już nawet nie pamiętam z jakich powodów prace nad modelem zarzuciłem i tak leżał w pudełku w magazynie, aż do chwili kiedy okazało się, że jest potrzebny. 

Wróciłem zatem do prac i wtedy nastąpił pierwszy zonk. Okazało się bowiem, że bowiem, że z modelu zdarzało podbierać części, które akurat były mi potrzebne do innych modeli. Dlaczego tak się stało? W pierwotnym złożeniu model Łosia miał być całkiem konkretnie zwaloryzowany. Nabyłem w tym celu komplet blach Parta, żywice z S-Modelu (absolutny biały kruk w chwili obecnej) oraz akcesoria z Yahu Model. Ponieważ zamontowanie tego wszystkiego wymagałoby sporo czasu, a go nie posiadałem, postanowiłem wszystkie te dobra zostawić sobie na inną okazję, zaś waloryzację tego modelu wykonać we własnym zakresie. Wnętrze kadłuba wyszło tak, jak na zdjęciach, czyli nie najgorzej.

Podobnie potraktowałem podłogę ze stanowiskami pilota oraz bombardiera nawigatora. Dodałem trochę drobiazgów od siebie, wzorując się na zdjęciach wnętrza oryginału oraz instrukcji z blaszek Parta. Zestawowa tablica przyrządów to oględnie rzecz ujmując nieporozumienie, dlatego postanowiłem wykorzystać produkt Yahu Model, zaś jej tylną część uzupełniłem o imitację puszek zegarów wraz z przewodami.

Wnętrze zostało następnie pomalowane. Przyjąłem taką samą koncepcję, jak w przypadku klejonych jakiś czas temu modeli Łosia w skali 1/72. Czyli ciemny, późny odcień khaki, taki jakim malowano większość powierzchni zewnętrznych. W naturalnym kolorze metalu pozostawiłem jedynie komory podwozia głównego oraz wnęki klap i slotów.

Po pomalowaniu wnętrze zostało złożone w całość, a dokładniej zamocowane do lewej połówki kadłuba. Tu zaczęły się największe przeboje z tym zestawem, czyli złożenie w całość bryły płatowca. Model Mirage Hobby nie ma żadnych kołków ustalających, ani nic, co mogłoby ułatwić jego montaż. Ma za to wspaniałe tendencje do rozłażenia się na wszystkie strony. Montażu nie ułatwiają także spore rozmiary modelu. Do klejenia użyłem średnio gęstego kleju cyjanokarylowego, który pełnił także funkcję szpachlówki. Klej do polistyrenu pełnił rolę pomocniczą, zapuszczałem go w miejsca uprzednio sklejone, tak dla wzmocnienia spoiny. Kadłub najlepiej kleić na dwa etapy. Najpierw punktowo połączyć go w całość w kilku newralgicznych miejscach. Kidy mamy pewność, że jest sklejony tak, jak trzeba, można szczeliny zalać klejem a po dokładnym wyschnięciu obrobić pilnikiem i kostkami ściernymi, a na samym końcu odtworzyć linie podziału. Podobnie wyglądała kwesta montażu usterzenia. Jest ono osadzone na tylnej części kadłuba, musimy zatem cały czas pilnować geometrii.

Znacznie trudniejsze było prawidłowe przyklejenie do kadłuba skrzydeł. Projektant modelu nie przewidział bowiem żadnych wpustów czy dźwigarów, tylko jakieś drobne cosie, które i tak trzeba zeszlifować bo nie pasują. Najlepiej zacząć od dokładnego przeszlifowania miejsc łączenia, zarówno na skrzydle, jak i na kadłubie. Trzeba zwrócić baczną uwagę na to, by skrzydło przylegało do kadłuba pod odpowiednim kątem, bo inaczej model będzie zwichrowany, a tego chcemy uniknąć. Kiedy jesteśmy pewni, że wszystko jest spasowane jak należy, możemy przystąpić do klejenia. W kilku miejscach na kadłubie umieszczany krople średnio gęstego kleju cyjanoakrylowego i przyklejamy skrzydło, przez cały czas kontrolując jego ustawienie. Przy tego typu kleju mamy niewielki margines czasowy na odpowiednie poprawki, jak zajdzie taka konieczność. Kiedy klej złapie, powtarzamy operację z drugim skrzydłem. Po wyschnięciu kleju i po upewnieniu się, że bryła modelu jest prawidłowa, w miejsca łączenia wpuszczamy klej penetrujący. Nie żałujemy go. Potem należy odłożyć model do całkowitego zaschnięcia kleju, najlepiej na noc. W między czasie możemy zająć się wszystkim tym, co umieścimy na modelu, kiedy już wyschnie a miejsce łączenia zostaną obrobione i wyrównane. Jak widać było tego dość sporo, a wszystko także chłodnice wykonałem we własnym zakresie. Chłodnice musiałem zmodyfikować w stosunku do tego, co zaproponował producent, ponieważ Łoś w wersji A miał je pojedyncze. Powstały z kawałków cienkiego polistyrenu. Kalpy musiały dostać imitacje zawiasów, także slotom i wnękom klap przydało się kilka detali. Zrezygnowałem także z komór bombowych w pozycji otwartej. Imitację zamkniętych pokryw wykonałem z polistyrenowej płytki odpowiednio ją nacinając. Nie byłem jednak w stanie przejść do porządku dziennego nad fatalnie wykonanymi imitacjami wzmocnień na usterzeniu pionowym, dolnych powierzchniach usterzenia poziomego oraz lotek. Zrobiłem je po swojemu z pasków cienkiego hipsu. We własnym zakresie zrobiłem także chodnik na prawym skrzydle. 

Przed przystąpieniem do malowania przygotowałem także detale, które zamierzałem pomalować osobno. Były to kalpy i sloty, w których dodałem kilka elementów konstrukcji, podzespoły podwozia, pokrywom dołożyłem imitacje zawiasów, silniki oraz śmigła. Wiele osób uważa, że kolektory spalin w wydaniu Mirage Hobby nadają się jedynie na śmietnik. Zamienniki są dobrą alternatywą, ja jednak musiałem wykorzystać zestawowe. W kilku miejscach nawierciłem, od góry przykleiłem kilka cienkich pasków hipsu, po bokach zalałem klejem cyjanoakrylowym i po wyschnięciu obrobiłem powierzchnie. Nawet nieźle wyszło.

Malowanie odbyło się według standardowej procedury. Zanim to jednak nastąpiło, czekała mnie atrakcja w postaci montażu oszklenia. To drugi z newralgicznych etapów budowy, zwłaszcza montaż nosa. Składa się on z dwóch części i są one średnio spasowane z kadłubem. Jest on po prostu za szeroki. Trzeba po prostu kombinować, kleić etapami, no i uważać, żeby nie zapaćkać oszklenia. Kiedy jednak uda się przez to przebrnąć można zabrać się za malowanie modelu. Zewnętrzne powierzchnie pomalowałem lakierami Hataka Orange Line. Te kolory po prostu uważam za najbardziej trafione, najbardziej wiernie oddają kolorystykę przedwojennych polskich samolotów. Ponieważ Łosie były samolotami stosunkowo nowymi, jedynym efektem jaki zastosowałem był delikatny szary preshding. Kolor srebrny to z kolei BilmodelMakers, nie spotkałem się bowiem z lepszymi metalizerami niż te, od gdyńskiego producenta. Malowanie oczywiście zakończyłem na kilku poprawkach.

Po zakończeniu malowania postawiłem model na kołach i przykleiłem większość detali. Czekała mnie teraz kolejna atrakcja czyli poprawne wykonanie ram oszklenia. Nie stosowałem masek, po prostu nie było czasu ich zamówić. Nie chciałem także robić ich samemu, bo to różnie wychodzi. Także malowanie pędzlem nie musiało wyjść tak, jak tego oczekiwałem. Postanowiłem poćwiczyć metodę, którą stosowałem dawno temu, a potem przez wiele lat nie stosowałem. W tym celu ciemnym khaki pomalowałem kalkomanie, jakie zostały mi po jakimś modelu. Muszą jednak być one dobrej jakości, nie zleżałe i muszą mieć dużo przezroczystej błony.

Z takiej pomalowanej kalki można całkiem nieźle wykonać imitację oszklenia. Należy ją pociąć na cienkie paski, odpowiadające grubości ram. Ja używałem do tego żyletki i precyzyjnego nożyka. Żyletka była nowa, ostrze nożyka także. Tak przygotowane paski przecinamy do odpowiedniej długości i naklejamy na model jak zwykłą kalkomanię. Oczywiście nie żałujemy sobie płynu do zmiękczania. Początkowo używałem płynu Mr. Mark Setter z Gunze, ale lakier usztywnił nieco kalki, przez co nie układały się na ramach, tak jak sobie tego życzyłem. Musiałem więc wytoczyć naprawdę ciężkie działa w postaci płynu do kalkomanii „3” z oferty BilmodelMakers. Ten specyfik przypomina mi powieści morskie z okresu schyłku epoki żagla i tzw. „Straszny Płyn Sudżi – Mudżi”. Taki specyfik istniał w każdej flocie i służył do usuwania zacieków z rdzy i osadów z soli. Skład zależał od tego, co w danej chwili było na pokładzie a miało właściwości czyszczące, żrące zmiękczające itp. Z płynem Bilmodelu jest podobnie, choć nie wiem co, Tomek leje do środka. Nawet lepiej, bo nic już nie byłoby takie jak kiedyś. Płynu teoretycznie nie powinno się aplikować przy pomocy pędzla, a jedynie aerografem i to delikatnie, żeby nie uszkodzić kalek. Ja natomiast wypracowałem metodę polegającą na zwilżeniu w płynie cienkiego, retuszerskiego pędzelka i dla pewności zanurzenia go w wodzie. Niewielkie ilości rozcieńczonego płynu wpuszczałem w miejsca krzyżowania się ram. Podobnie, jak używamy kleju penetrującego. Uzyskany efekt był całkiem niezły, co więcej specyfik Bilmodelu wręcz wtopił kalki w oszklenie, co je dodatkowo zabezpieczyło. Kalki przyklejone na zwykły płyn odkleiły się w kilku miejscach wraz z taśmą. Zabezpieczałem w ten sposób oszklenie podczas nakładania matowego werniksu. Operację musiałem powtórzyć ale już z pomocą płynu Bilmodelu. Z osiągniętego efektu jestem zadowolony, ale metodę tę będę dalej udoskonalać. W podobny sposób powstały ramy na ruchomych częściach oszklenia.

Za to z zestawowymi kalkomaniami miałem trochę przebojów. To oczywiście kalki Techmodu ale wyprodukowane w starej technologii no i już dość leciwe, Część z nich uległa uszkodzeniu podczas nakładania, na szczęście dysponowałem zamiennikami. Na szczęście ładnie zareagowały na Sidolux i płyn do zmiękczania, dzięki czemu Łoś ma komplet oznaczeń oraz napisów eksploatacyjnych. Po wyschnięciu model pokryłem matowym werniksem z dodatkiem Sidoloxu, dzięki czemu mat nie był taki głęboki. Łosie miały delikatny satynowy połysk.

Ostatni etap prac to zamontowanie wszystkiego tego, co zostało, czyli karabinów maszynowych, ruchomych części oszklenia, reflektora oraz rozpięcie anten. Ślady eksploatacji ograniczyły się do naniesienia w kilku miejscach w rejonie kabin delikatnych odprysków lakieru, potraktowania rdzawym pigmentem kolektorów spalin, zrobieniem imitacji okopceń oraz przykurzenie ziemistym pigmentem kół podwozia i płozy ogonowej.

Model był gotowy i okazało się, że nie było tak strasznie jak się zapowiadało. Dało się go skleić w stosunkowo krótkim czasie i wygląda on zupełnie przyzwoicie. Sam zestaw sprawia wrażenia zaprojektowanego w sposób dość chaotycznie. Przy całkiem nieźle zaprojektowanych detalach (pomijając tragiczną tablicę przyrządów) ma znacznie gorzej zaprojektowane skrzydła, usterzenie i kadłub. Jakby inne osoby projektowały poszczególne ramki, albo starano się na szybko zakończyć cały projekt i skierować do produkcji.

Pomimo tych niedoskonałości i wieku, zestaw ten w dalszym ciągu ma spory potencjał. Jeśli ktoś dysponuje dobrą dokumentacją, a taka oczywiście jest, wykorzysta wszystkie możliwe dodatki, to w ciągu kilku miesięcy jest w stanie wykonać model na poziomie mistrzowskim. Oczywiście zadanie jest trudne, ale zupełnie możliwe do wykonania, tym bardziej, że Łoś z Mirage Hobby to w dalszym ciągu jedyny zestaw umożliwiający budowę tego pięknego samolotu w podziałce 1/48. W moim przypadku Łoś w skali 1/48 na pewno kiedyś pojawi się na moim warsztacie, bo przecież zostały mi wszystkie dodatki. Czy będzie to Łoś z Mirage Hobby, czy może jego następca, zobaczymy. Na przykładzie P.11c z Arma Hobby taka sytuacja jest najzupełniej możliwa.

 

Dziękuję firmom Steel Scorpion i Yahumodels, za udostępnienie modelu oraz akcesoriów na potrzeby relacji.

Marcin "Marwaw" Wawrzynkowski

 

 

Koszaliński Pluton Modelarski pragnie zadedykować ten artykuł pamięci Kolegi Pawła Payo Grochowskiego. Zmarł 15 września 2021 r. przeżywszy 59 lat. Współpraca z Pawłem to była wielka frajda i przyjemność. Społeczność modelarska poniosła wielką stratę. Spoczywaj w pokoju.

 
 

 

 

 

 

Partnerzy

           

 

Kluby modelarskie

 

 
       
                 
                 

 

Our website is protected by DMC Firewall!